Start
Erich Fromm - Kryzys psychoanalizy+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Erich Fromm o sztuce milosci, filozofia, FILOZOFIA, Dzieła innych filozofów
Ernst Bloch – Pamiętnik dla Elzy Bloch von Stritzky, Komunizm - Socjalizm, Ernst Bloch
Erich FROMM Zapomniany język, Antropologia, antropologia kulturowa
Erich Fromm - Pedagogika radykalnego humanizmu+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Erich Fromm(1900-1980) - O Sztuce Miłości(1), Filozofia, Żródła do filozofi
Erich Segal - Ostatni akord, ►Dla moli książkowych, romanse
Erich.Fromm.-.O.Sztuce.Milosci, III rok, etyka
Erich Kohler - Powieści Chretien de Troyes, Teksty
Erich Maria Remarque Noc W Lizbonie, po polsku
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl

  • Erich von Däniken - Oczy Sfinksa, qazar, UFO i pozaziemskie cywilizacje

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Erich von Daniken
    OCZY SFINKSA
    Tajemnice piramid
    Z niemieckiego przełożył Ryszard Turczyn
    Tytuł oryginału: Die Augen der Sphinx. Neue Fragen an das alte Land am Nil
    Cmentarze zwierzęce i puste grobowce
    O, Egipcie, Egipcie!
    Z twojej wiedzy pozostaną tylko bajki,
    które przyszłym pokoleniom
    wydawać się będą
    nie do wiary.
    Lucjusz Apulejusz (II w. prz. Chr.)
    "Welcome to Egypt!" - wybujały młodzian z czarnym wąsikiem zastąpił mi drogę i wyciągnął
    w moją stronę dłoń. Nieco zaskoczony uścisnąłem ją myśląc sobie, że to pewnie najnowsza
    forma witania turystów. Zaczęły się zwykłe pytania, skąd to przyjechałem i co zamierzam
    oglądać w Egipcie. Uprzejmie acz z dużym trudem pozbyłem się natrętnego młodzieńca. Nie
    na długo. Ledwie wydostałem się z budynku kairskiego dworca lotniczego, drogę zastąpił mi
    kolejny: "Welcome to Egypt!". Walizki, ponowny uścisk dłoni - czy sobie życzę, czy nie.
    W ciągu następnych dni to dokuczliwe traktowanie powtórzyło się nieskończoną ilość razy.
    "Welcome to Egypt!" rozbrzmiewało przed Muzeum Egipskim w Kairze, "Welcome to
    Egypt" wykrzykiwał radośnie sprzedawca papirusów, "Welcome to Egypt" pozdrawiał mnie
    mały pucybut na rogu ulicy. taksówkarz, portier w hotelu, sprzedawca pamiątek.
    Ponieważ za każdym razem pytano mnie z jakiego przybywam kraju i mierziło mnie już
    odpowiadanie wciąż na to samo pytanie, więc u stóp piramidy schodkowej w Sakkara
    dwieście czterdziestemu ściskającemu moją dłoń odpowiedziałem z poważną miną: "Jestem z
    Marsa." Nie okazując najmniejszego zdziwienia moją odpowiedzią człowiek ten natychmiast
    ujął obie moje dłonie i na cały głos powtórzył: "Welcome to Egypt!"
    Do tego już w Egipcie doszło, że nikogo nie dziwią nawet turyści z Marsa.
    W ciągu pięćdziesięciu czterech lat życia wielokrotnie bywałem w kraju nad Nilem. Zmienił
    się obraz ulicy, środki komunakacji, zatrute spalinami powietrze, nowe okazałe gmachy hoteli
    - pozostała aura tajemniczości okrywająch ten kraj, napawająca głębokim szacunkiem
    fascynacja, jaką od tysięcy lat budzi Egipt:
    W roku 1954 jako niespełna dziewiętnastoletni młodzian po raz pierwszy opuściłem się do
    leżących pod piaskiem pustyni korytarzy w Sakkara. Przede mną posuwali się: mój egipski
    przyjacieł ze studiów oraz dwóch strażników. Każdy z naszej czteroosabowej ekipy niósł
    palącą się świeczkę, poniewaź wówczas, przed trzydziestoma pięcioma laty nie było w
    zatęchłych lochach elektrycznego oświetlenia, tunele nie były jeszcze udostępniane
    zwiedzającym. Zupełnie jakby to było wczoraj, pamiętam moment, kiedy jeden ze strażników
    oświetlił płomykiem swojej świeczki masywny sarkofag wysokości człowieka. Chybotliwy
    blask płomyków ślizgał się po granitowym bloku.
    - Co jest w środku? - spytałem zacinając się.
    - Święte byki, młody człowieku, zmumifikowane byki!
    Kilka kroków dalej kolejna szeroka nisza w pomieszezeniu i znowu sarkofag byka. Po
    przeciwnej stronie w zalatującym stęchlizną grobowcu to samo. Jak daleko sięgał blask
    świecy, wszędzie gigantyczne sarkofagi-monstra. Gruba warstwa pyłu tłumila nasze kroki
    niby miękki dywan. Nowe korytarze, nowe nisze, nowe sarkofagi. Czułem się nieswojo,
    drobny pył drażnił krtań, najmniejszy powiew nie odświeżał dusznego, zastałego powietrza.
    Wszystkie grobowce byków były otwarte, ciężkie granitowe przykrywy spoczywały lekko
    odsunięte na sarkofagach. Chciałem zobaczyć taką mumię byka, poprosiłem więc obydwu
    strażników i mojego przyjaciela, żeby mi pomogli. Po ich ramionach wspiąłem się w górę,
    ległem na brzuchu na górnej krawędzi sarkofagu i poświeciłem w dół. Wnętrze było
    czyściusieńkie... i puste! Próbowałem przy czterech dalszyeh sarkofagach, za każdym razem z
    tym samym wynikiem. Gdzie się podziały mumie byków? Czyżby ciężkie ciała zwierząt
    zostały wydobyte? Może boskie mumie znajdują się w muzeum? Albo może - zrodziło się we
    mnie niejasne podejrzenie - sarkofagi te nigdy nie zawierały mumii byków?
    Teraz, trzydzieści cztery lata później, ponownie znalazłem się w podziemnych lochach.
    Zainstalowano w nich elektryczne oświetlenie, dwoma biegnącymi równolegle korytarzami
    przeprowadza się grupy turystów. W stłoczonych grupkach rozlegają się achy i ochy, widać
    zdumione twarze, słychać mentorski ton przewodnika, który wyjaśnia, że w każdym z tych
    monstrualnych sarkofagów spoczywała niegdyś mumia boskiego byka Apisa.
    Nie zamierzam prostować słów przewodnika, choć dzisiaj już wiem na pewno: W potężnych
    granitowych sarkofagach nigdy nie znaleziono ani jednej mumii byka!
    Zaczęło się od Auguste Mariette'a
    Paryż roku 1850. W Luwrze, w charakterze asystenta pracuje dwudziestoośmioletni Auguste
    Mariette. Drobny, ruchliwy człowieczek, który potrafił kląć jak dorożkarz, przyswoił sobie w
    ciągu ostatnich siedmiu lat obszerną wiedzę na temat Egiptu. Mówił płynnie po angielsku,
    francusku i arabsku, umiał odczytywać hieroglify i z nieprzytomnym zapałem pracował nad
    przekładami staroegipskich tekstów. Do uszu Francuzów doszły wieści, że ich najwięksi
    rywale na polu archeolagii, Brytyjczycy, skupują w Egipcie stare papirusy. "Le Grande
    Nation" nie mogła się temu przyglądać bezczynnie. Paryska Akademia Nauk postanawia
    wysłać do Egiptu Auguste Mariette'a. Zaopatrzony w sześć tysięcy franków miał sprzątnąć
    Anglikom sprzed nosa najlepsze papirusy.
    Drugiego października 1850 roku Auguste Mariette przybył do Kairu. Zaraz pierwszego dnia
    odwiedził starszyznę koptyjską, ponieważ miał nadzieję dotrzeć do staroegipskich papirusów
    przez koptyjskie klasztory. Przechadzając się po kairskich sklepach ze starociami zwrócił
    uwagę na to, że w każdym sklepie właściciel oferuje na sprzedaż autentyczne sfnksy, przy
    czym wszystkie bez wyjątku pochodziły z Sakkara. Mariette zaczął intensywnie myśleć.
    Kiedy 17 października koptyjscy patriarchowie oświadezyli, że dla podjęcia decyzji, co do
    jego chęci nabycia starych papirusów potrzeba czasu, Mariette rozczarowany wspiął się na
    cytadelę i zatopiony w myślach usiadł na jednym ze stopni.
    Przed nim rozciągał się Kair okryty wieczornym oparem. "Ze snującego się w dole morza
    mgły wystawało trzysta minaretów wyglądających zupełnie jak maszty zatopionej floty",
    napisał Mariette. "Po zachodniej stronie, skąpane w złocistym blasku chylącego się nad
    horyzontem słońca sterczały w niebo piramidy. Widok był porywający. Owładnął mną
    całkowicie i z niemal bolesną mocą poraził swoim urokiem [...] Spełniło się marzenie mojego
    życia. Oto tam, niemal na wyciągnięcie ręki, rozciągał się cały świat grobów, stel, inskrypcji,
    posągów. Czegóż mi jeszcze więcej trzeba? Następnego dnia wynająłem muły na bagaże, dwa
    osły dla siebie. Kupiłem namiot, kilka skrzyń najpotrzebniejszych rzeczy, jakie przydać się
    mogą w podróży przez pustynię i 20 października 1850 roku rozbiłem namiot u stóp Wielkiej
    Piramidy." [1]
    Po siedmiu dniach niespokojny Mariette miał już dość zamieszania panującego pod
    piramidami. Ze swojią niewielką karawaną odjechał o pół dnia drogi na południe i rozbił obóz
    w Sakkara pomiędzy poniewierającymi się wszędzie naokoło resztkami murów i
    przewróconych kolumn. Obecny znak rozpoznawczy Sakkara, czyli schodkowa piramida
    faraona Dżosera (2630-2611 prz.Chr.) tkwiła jeszcze nie odnaleziona pod ziemią.
    Próżniactwo nie było specjalnością Auguste Mariette'a. Grzebał w różnvch miejscach całej
    okolicy i natrafił na wystającą z piasku głowę sfnksa. Natychmiast przypomniał sobie
    pochodzące również z Sakkara posążki sprzedawane w sklepach ze starociami. Kilka metrów
    dalej potknąl się o rozbitą kamienną tabiicę, na której udało mu się odcyfrować słowo "Apis".
    W tym momencie dwudziestoośmioletni przybysz z Paryża natężył uwagę. Również inni
    przybysze PRZED Auguste Mariette'em widzieli głowę sfinksa i tablicę. lecz żaden nie
    dostrzegł między nimi związku. Mariette natychmiast przypomniał sobie starożytnych
    pisarzy: Herodota, Diodora Sycylijskiego i Strabona, którzy donosili o tajemniczym kulcie
    Apisa w okresie Starego Państwa. W pierwszym rozdziale swojego dzieła 'Geografia' Strabon
    (ok. 68 prz. Chr. - 26 po Chr.) pisze:
    "Blisko jest też Memtis, siedziba egipskich królów, ponieważ od
    Delty dzieli je trzy schojny (16,648 km). Ze świątyń ma przede
    wszystkim świątynię Apisa, który jest tożsamy z Ozyrysem. Tutaj, jak
    już powiedziałem, uważany za boga byk Apis [...] trzymany jest
    w świątynnej hali. Jest tam też świątynia boga Serapisa, która leży na
    miejscu tak bardzo piaszczystym, że wydmy nanoszone przez wiatry
    skrywają wiele sfinksów aż po głowę, inne zaś do połowy ciała." [2] A więc mowa była o
    przysypanych sfinksach, o Memfis, o byku Apisie i świątyni Serapisa. Mariette stał we
    właściwym miejscu! U Diodora Sycylijskiego, żyjącego w I w. prz.Chr. autora
    czterdziestotomowego dzieła historycznego Biblioteka czytał:
    "Do tego, co zostało już powiedziane, należałoby jeszcze dodać, co się
    tyczy świętego byka, którego zwą Apisem. Gdy tenże zakończy żywot
    i zostanie z przepychem pogrzebany..." [3]
    Z przepychem pogrzebany? Dotychczas nikt nie odnalazł w Egipcie grobów byka. Auguste
    Mariette zapomniał o zadaniu, jakie powierzyli mu jego francuscy koledzy, zapomniał o
    koptyjskiej starszyźnie, zapomniał o kopiach, jakie miał sporządzać z papirusów. Ogarnęła go
    gorączka łowów. Bez namysłu zaangażował trzydziestu robotników z łopatami i polecił im
    rozkopać niewielkie wydmy widoczne co parę metrów na pustyni. Odkopywał sfinksa za
    sfinksem, co sześć metrów nowy posąg, tak że wkrótce światło dzienne ujrzała cała aleja
    składająca się ze 134 sfnksów. Stary Strabon miał jednak rację!
    W ruinach małej świątyni Mariette znalazł kilka kamiennych tablic pokrytych rysunkami i
    inskrypcjami. Przedstawiały faraona Nektanebo II (360 - 342 prz.Chr.), który poświęcił tę
    świątynię bogowi Apisowi. Teraz Mariette był już pewien: gdzieś tu w pobliżu muszą być "z
    przepychem pogrzebane" [Diodor] byki Apisy.
    Następne tygodnie upłynęły na gorączkowych poszukiwaniach. Odkrycie goniło odkrycie.
    Mariette wykopywał z piasku posągi sokołów, bóstw i panter. W czymś w rodzaju kaplicy
    odsłonił rzeźbę Apisa z wapienia. Rzeźba wywołała zdumiewające reakcje u kobiet z
    pobliskich wiosek. W czasie południowej przerwy w pracach Mariette przyłapał piętnaście
    dziewcząt i kobiet, które jedna po drugiej wdrapywały się na byka. Będąc już na jego
    grzbiecie zaczynały wykonywać rytmiczne ruchy brzuchem i udami. Zdumionemu
    Mariette'owi wyjaśniano, że te ćwiczenia gimnastyczne mają być doskonałym środkiem
    leczącym bezpłodność.
    Poszukując wejścia do grobowców byków Mariette wydobył setki figurek i amuletów. W
    Kairze krążyły pogłoski, jakoby nerwowy francuski archeolog przywłaszczył sobie złote
    statuetki. Na miejsce przybyli na wielbłądach żołnierze wysłani przez rząd egipski, herold
    odczytał rozkaz zabraniający Mariette'owi dalszych wykopalisk.
    Mariette klął, przeklinał... i pertraktował. Jego zleceniodawcy w Paryżu, niezwykle
    uradowani wieściami o skarbach przesłali mu dalsze 30 tys. franków i zapewnili
    dyplomatyczną interwencję w sferach rządowych Egiptu. 30 czerwca 1851 roku Mariette
    dostał zezwolenie na kontynuowanie prac wykopaliskowych. Zniecierpliwiony sięgnął nawet
    po dynamit, po każdej detonacji nasłuchując z uchem przy ziemi.
    Gdzie się podziały mumie byków?
    12 listopada 1851 roku pod nogami Mariette'a usunął się wielki głaz. Archeolog niby windą
    zjechał na nim powoli do podziemnego pomieszczenia. Kiedy opadł pył i podano pochodnie,
    Mariette ujrzał, że stoi przed niszą z ogromnym sarkofagiem. Badacz nie miał cienia
    wątpliwości. Dotarł do celu. Tam w środku musi leżeć boski byk Apis. Kiedy podszedł bliżej
    i oświetlił pochodnią całą niszę, zobaczył zepchniętą na ziemię gigantyczną przykrywę
    sarkofagu. Sarkofag był pusty.
    W ciągu następnych tygodni Mariette systematycznie przeczesał niesamowite grobowce.
    Główne pomieszczenie mierzyło sobie około 300 m długości, było wysokie na 8 m i szerokie
    na 3 m. Po jego lewej i prawej stronie znajdowały się szerokie komory. Każda z nich
    zawierała idealnie przymurowany do cokołu granitowy sarkofag. Przebito się do drugiego
    pomieszczenia, równie wielkiego jak pierwsze. Dwanaście znajdującyeh się w nim
    sarkofagów miało takie same nadludzkie rozmiary co dwanaście sarkofagów z pierwszego
    pomieszczenia. Oto wymiary takiego sarkofagu: długość - 3,79 m, szerokaść - 2,30 m,
    wysokośś = 2,40 m (bez przykrywy), grubość ściany - 42 cm. Mariette szacował ciężar
    sarkofagu na jakieś siedemdziesiąt ton, przykrywy na dodatkowe dwadzieścia do dwudziestu
    pięciu ton. Potworny ciężar. Wszystkie przykrywy sarkofagów były albo odsunięte na bok,
    albo strącone na ziemię. Nigdzie ani śladu "z przepychem pogrzebanych" mumii byków.
    Mariette uznał, że uprzedzili go rabusie grobów lub mnisi pobliskiego klasztoru św.
    Jeremiasza. Rozgoryczony i wściekły niestrudzenie kopał dalej. Przebito się do kolejnych
    pomieszczeń: Zawierały drewniane sarkofagi z okresu XIX dynastii (ok. 1307-1196 prz.Chr.).
    Kiedy drogę zagrodził badaczowi skalny blok, Mariette sięgnął po dynamit. Materiał
    wybuchowy wyrwał dziurę w ziemi i w świetle pochodni ukazał się poniżej potężny
    drewniany sarkafag: Eksplozja rozerwała pokrywę. Kiedy uprzątnięto belki i odłamki drewna,
    Mariette ujrzał przed sobą mumię mężczyzny:
    "Jego twarz pokrywała złota maska, na szyi miał złoty łańcuch
    z miniaturową kolumienką z zielonego skalenia i czerwonego jaspisu.
    Na drugim łańcuchu widniały dwa jaspisowe amulety, wszystkie
    opatrzone imieniem Chaemwese, syna Ramzesa II [...] Wokół było
    rozsianych osiemnaście posągów o ludzkich twarzach i opatrzonych
    inskrypcją 'Ozyrys-Apis, wielki bóg, pan wieczności'" [1] Dopiero w latach trzydziestych
    naszego stulecia dokonano starannego zbadania mumii, która, jak zakładał Mariette, była
    mumią księcia. Kiedy brytyjscy egiptolodzy Sir Robert Mond i dr Oliver Myers rozcięli
    bandaże, wypłynęła spod nich cuchnąca masa bitumiczna (asfaltowa) zawierająca drobniutkie
    odłamki kości.
    Gdzie się podziały boskie byki? W ciągu lata 1852 roku Mariette odkrył w owym grobowcu
    dodatkowe sarkofagi Apisa. Najstarszy datowano na 1500 r. prz.Chr. Żaden z nich nie
    zawierał mumii byka! Wreszcie - działo się to 5 września 1852 roku - Mariette stanął przed
    dwoma nietkniętymi sarkofagami. W pyle pokrywającym ziemię zauważył odciski stóp, które
    przed trzema tysiącami lat pozostawili kaplani niosący do grobu boskie byki. Niszy pilnował
    pozłacany posąg baga Ozyrysa, na podłodze leżały złote płytki, które w ciągu tysiącleci
    oderwały się od sufitu. Na suficie Mariette dostrzegł rysunki przedstawiające Ramzesa II (ok.
    1290-1224 prz.Chr.) oraz jego syna składających bogowi Ozyrysowi (tu przedstawionemu w
    dwoistej postaci) ofiarę z napoju. Z wielkim mozołem, używając łomów i lin, uniesiono
    pokrywę sarkofagu. Ale dopuśćmy do słowa samego Auguste Mariette'a:
    "Dzięki temu miałem pewność, że muszę mieć przed sobą mumię
    Apisa, toteż konsekwentnie podwoiłem ostrożność. [...] Przede wszys-
    tkim chodziło mi o łeb byka, ale żadnego nie znalazłem. W sarkofagu
    była masa bitumiczna, nader cuchnąca, która rozsypywała się przy
    najlżejszym dotknięciu. W cuchnącej masie znajdowała się pewna
    liczba bardzo drobnych kostek, widocznie roztrzaskanych już w epo-
    ce, kiedy odbył się pochówek. Pośród chaotycznie porozrzucanych
    kostek znałazłem piętnaście nie uporządkowanych i raczej przypad-
    kowych figurek." [4]
    To samo druzgocące stwierdzenie przyjdzie Mariette'owi powtórzyć po otwarciu drugiego
    sarkofagu:
    "Nie ma żadnej czaszki byka, żadnych większych kości. Przeciwnie,
    jeszcze większy chaos drobnych kostnych odłamków." [4]
    Pomieszczenia pod Sakkara, w których nie znaleziono ani jednego świętego byka, choć
    każdemu turyście wmawia się coś wręcz przeciwnego i chociaż nawet w literaturze fachowej
    przeczytać można na ten temat przeważnie błędne informacje, noszą dziś nazwę Serapeum.
    Pochodzi ona od greckiej zbitki słów Osiri-Apis, czyli Serapis.
    Auguste Mariette, bezradny poszukiwacz, mający za sobą niejeden spór z władzami
    egipskimi, po krótkim pobycie w Paryżu wrócił do Egiptu. Nie potrafił już wytrzymać w
    muzeum. W roku 1858 rząd egipski z polecenia Ferdinada Lessepsa, budowniczego Kanału
    Sueskiego, zlecił mu nadzór nad wszystkimi wykopaliskami prowadzonymi w Egipcie.
    Ruchliwy Francuz wykazał niewiarygodną pracowitość. Pod jego kierownictwem
    prowadzono wykopaliska jednocześnie w czterdziestu miejscach, okresami zatrudniał do
    2700 robotników. Mariette był pierwszym egiptologiem, który kazał dokładnie katalogować
    wszystkie znaleziska. Założył słynne na cały świat Muzeum Egipskie i w roku 1879 otrzymał
    tytuł paszy. O jego osobie wspomina nawet libretto Aidy Giuseppe Verdiego,
    skomponowanej na otwarcie Kanału Sueskiego. Nie zdając sobie z tego sprawy tysiące
    turystów przechodzą codziennie obok grobu uczonego. Sarkofag Auguste Mariette'a stoi w
    ogrodzie przed wejściem do Muzeum Egipskiego w Kairze.
    Sarkofagi z fałszywymi mumiami
    Dla konserwatywnego bractwa archeologów nie ulega wątpliwości, iż potężne sarkofagi
    Serapeum zawierały niegdyś mumie byków:
    - A niby co innego miałyby zawierać? - żachnął się na mnie niedawno jeden z fachowców. -
    Może radioaktywne odpadki?
    Raczej nie, szanowni panowie, lecz rozwiązanie zagadki mogłoby się pojawić z zupełnie
    niespodziewanej stsony: Aby osaczyć domniemanego sprawcę wedle zasa sztuki kryminalnej,
    muszę najpierw przedstawić kilka dodatkowych kuriozalnych faktów.
    Obok boskiego Apisa Egipcjanie czcili jeszcze dwa inne, mniej znane byki o imionach
    Mnewis i guchis. W siedemnastej księdze swojej Geografii Strabon wspomina lakonicznie:
    "Tu, na znacznym, sztucznie usypanym wzgórzu, leży miasto Helio-
    polis ze swoją świątynią Słońca i czczonym w specjalnej komnacie
    bykiem Mnewisem, który uznawany jest przez nich za boga, tak jak
    Apis w Memfis." [2]
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.