Start Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom 9.2 - Pył Snów. Pustkowia, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom1 -10[JoannaC] Erich Fromm - Kryzys psychoanalizy+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm Ewa Pałaczyńska - Winek - Oskar i reszta. Świat widziany oczami dziecka.DZIECKO, Ksiazki, Podręczniki Etyka- etyczne aspekty poradnictwa zawodowego - książka, Etyka Etyka resuscytacji, Pielęgniarstwo licencjat cm umk, III rok, Podstawy ratownictwa medycznego Espaniol - Blue Cafe, Polskie midi Erich von Daniken - Szok po przybyciu bogów, Książki, Erich von Daniken - Książki Erica Mou - E (2011), Erica Mou - E (2011) Evangeline Anderson - Season's Spankings, Evangeline Anderson Escaping from Microsoftâs Protected Mode Internet Explorer , # Angielskie Ebooki |
Erich Segal - Ostatni akord, ►Dla moli książkowych, romanse[ Pobierz całość w formacie PDF ]Erich Segal Ostatni akord Z angielskiego przełożyła ELŻBIETA ZYCHOWICZ Le meilleur de la vie se passę a dire: "Il est trop tot", puis "Il est trop tard". Najlepsza część życia mija nam na mówieniu: "jest za wcześnie", a potem: "jest za późno". Flaubert Listy [lipiec, 1859, Rob. str. 543] 1 PROLOG Muszę uczynić straszliwe wyznanie. Gdy dowiedziałem się, że Silvia jest umierająca, nie byłem całkiem nieszczęśliwy. Wiem, że słowa te mogą wydać się nieludzkie, zwłaszcza w ustach lekarza, ale nie potrafię myśleć o niej wyłącznie jako o jeszcze jednej pacjentce. Właściwie w pierwszej chwili, gdy usłyszałem, że przyjeżdża zobaczyć się ze mną po tak długim czasie, przemknęło mi przez myśl, że jest to gest pojednania. Jestem ciekaw, co też jej chodzi po głowie. Czy traktuje nasze zbliżające się spotkanie po latach wyłącznie jako ostatnią desperacką próbę ocalenia życia? A może, nim pogrąży się w ciemności, pragnie zobaczyć mnie jeszcze raz, tak jak ja pragnę zobaczyć ją? A co z jej mężem? Jeśli nawet nie powiedziała mu kiedyś - co wydaje się raczej mało prawdopodobne - o tym, co nas łączyło, z pewnością będzie musiała to zrobić teraz. Cokolwiek sobie jednak pomyśli, nawet jeśli zrani to jego uczucia, nie będzie próbował udaremnić naszego spotkania. Przywykł przecież do tego, że ma wszystko, co najlepsze na świecie, a w mojej dziedzinie jestem numerem jeden. Silvia jest młodsza ode mnie o dwa lata, ma zaledwie czterdzieści trzy. A sądząc po artykułach w najświeższych gazetach, nadal zasługuje na miano piękności. Jest zbyt promienna, zbyt pełna życia, by mogła ją trawić poważna choroba. Dla mnie zawsze stanowiła kwintesencję życiowej siły. Podczas naszej pierwszej rozmowy telefonicznej Rinaldi jest uprzejmy i oficjalny. Mimo że rozmawiamy o jego żonie, w głosie mężczyzny nie słychać śladu emocji. Przeciwnie, przyjmuje za pewnik, że będę natychmiast do jego dyspozycji. - Pani Rinaldi ma guz mózgu. Czy może pan zbadać ją bezzwłocznie? Ale niezależnie od całej arogancji, wyczuwam w nim ciche uznanie faktu, że ja mam moc, której jemu brakuje. Nawet takiemu wytrawnemu biznesmenowi jak on nie uda się wytargować niczego od Anioła Śmierci. I to jest źródłem satysfakcji. A jednak nagle, niemal mimowiednie, dodaje z ledwie dosłyszalnym drżeniem w głosie: - Proszę. Musiałem pomóc. Obojgu. Historia choroby oraz zdjęcia rentgenowskie dotarły do mojego gabinetu w ciągu godziny. Gdy tylko zostałem sam, rozdarłem niecierpliwie kopertę, myśląc irracjonalnie, że wewnątrz może będzie coś, co dotyczy życia osobistego Silvii. 2 Ale oczywiście były tam jedynie wyniki badań jej mózgu, wykonanych najnowocześniejszą techniką. Pomyślałem z ironią, że już przedtem poznałem jej wnętrze. Jednakże umysł nie jest organem. Mózg nie jest siedliskiem duszy. I wtedy wziął we mnie górę lekarz - ogarniał mnie coraz większy gniew. Nawet najwcześniejsze wyniki tomografii wykazywały obecność nowotworu. Cóż to za lekarze ją leczyli? Przekart-kowałem spiesznie notatki, ale znalazłem jedynie zwykły antyseptyczny medyczny żargon. Pacjentka, wówczas czter-dziestojednoletnia mężatka, rasy białej, udała się najpierw do profesora Luki Vingiano, skarżąc się na bardzo silne bóle głowy. Przypisał ich przyczynę napięciu emocjonalnemu i zaordynował nowoczesne środki uspokajające. Jednakże, mimo że wyznawał filozofię non fa niente, pozwolił, by do suchych danych prześlizgnęła się drobna aluzja dotycząca spraw osobistych. Najwyraźniej w życiu Silvii istniało jakieś bliżej nie określone napięcie. Natychmiast założyłem, być może dlatego że taka interpretacja odpowiadała mnie samemu, iż było ono związane z jej małżeństwem. Albowiem choć na zdjęciach Silvia stanowiła coś w rodzaju mężowskiej ozdoby, zawsze sprawiała wrażenie, jak gdyby celowo istniała na marginesie jego życia. W przeciwieństwie do niej, Nico był osobą znacznie bardziej publiczną. Jego międzynarodowy kolos, FAMA, był nie tylko największym producentem samochodów, lecz prowadził również działalność budowlaną, hutniczą, ubezpieczeniową i wydawniczą. W różnych okresach pojawiały się w prasie plotki łączące jego nazwisko z tą czy inną utalentowaną młodą kobietą. Oczywiście, zdjęcia były robione przy okazji różnych imprez związanych z działalnością dobroczynną, mogły być to zatem jedynie oszczercze spekulacje. Sławie zawsze towarzyszą plotki. Wiem coś na ten temat, albowiem sam osiągnąłem spory sukces w mojej dziedzinie. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, sugestia profesora podziałała niczym płomień zapałki na suche wióry moich emocji. Wolałem uwierzyć insynuacjom dziennikarzy i przypisałem stany lękowe, które zauważył u Silvii poczciwy profesor, skokom na boki jej męża. Zmusiłem się, by czytać dalej. Minęło nieprawdopodobnie dużo czasu, zanim Vingiano potraktował ją serio i wysłał do specjalisty w Londynie który miał "sir" przed nazwiskiem i cieszył się międzynarodową sławą. On wykrył guz, ale w obecnym stadium uznał go za nieoperacyjny. Rzeczywiście, nie było możliwości, by nawet najsprawniejszej parze rąk udało się tak manewrować najbardziej mikroskopijnym narzędziem chirurgicznym, żeby nie spowodować poważnego uszkodzenia mózgu. Albo - co bardziej prawdopodobne - nie zabić pacjentki. To było przyczyną, że zdecydowałem się ostatecznie. I poczułem niepokój. Prawdą jest, że technika genetyczna, której byłem prekursorem, wielokrotnie okazała się skuteczna w hamowaniu wzrostu nowotworu przez stworzenie repliki DNA ze skorygowaną wadą. Teraz jednak po raz pierwszy zrozumiałem w pełni, dlaczego lekarze nie powinni leczyć bliskich im osób. Nagle poczułem się niepewnie, straciłem wiarę we własne umiejętności. Gdy ma się do czynienia z kimś drogim, człowiek uświadamia sobie boleśnie własną zawodność. Nie chciałem, żeby Silvia została moją pacjentką. W niecałe piętnaście minut od chwili, gdy koperta trafiła do moich rąk, zadzwonił telefon. 3 - No i jaka jest pańska opinia, doktorze Hiller? - Przykro mi, ale nie miałem czasu, by zapoznać się dokładnie z historią choroby. - Czy rzut oka na ostatnie wyniki tomografii komputerowej nie mówi panu wszystkiego, co chce pan wiedzieć? Miał oczywiście rację. I przyszło mi do głowy, że być może nie chciał dopuścić, bym przeczytał zbyt dokładnie całą dokumentację. Czyżby się obawiał, że będę go obwiniał za zbyt powolne działanie? (W pewnym sensie go obwiniałem). - Panie Rinaldi, niestety zgadzam się z opinią pańskiego lekarza z Londynu. Nowotworu w tym stadium nie da się operować. - Chyba że pan to zrobi - rzekł z uporem. Właściwie spodziewałem się, że to powie. - Czy może pan zbadać ją dzisiaj? Zajrzałem odruchowo do kalendarza. Popołudnie kompletnie wypełnione, o szesnastej trzydzieści seminarium. Po co w ogóle tam zaglądałem, skoro doskonale wiedziałem, że spełnię jego żądanie? (Szczerze mówiąc, odczuwałem ulgę, że nastąpi to tak szybko. Oszczędzi mi to przynajmniej nie przespanej nocy). - Może o drugiej? - zaproponowałem. Przeliczyłem się jednak co do zdolności Nica do okazywania wdzięczności. Powinienem był się domyślić, że spróbuje ubić lepszy interes. - Właściwie zatrzymaliśmy się w hotelu, zaledwie kilka minut drogi od pana. Możemy przyjechać niemal natychmiast. - Dobrze - poddałem się z westchnieniem. Miejmy to już za sobą. W kilka minut później sekretarka zaanonsowała przybycie państwa Rinaldich. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Za parę sekund drzwi mojego gabinetu otworzą się, wpuszczając jednocześnie falę wspomnień. Nie będę mógł odetchnąć, dopóki jej nie zobaczę. Jednakże pierwszą osobą, którą zobaczyłem, był on - wysoki, imponujący, silny. Przywitał mnie posępnym skinieniem głowy i przedstawił swoją żonę, jak gdybyśmy widzieli się po raz pierwszy. Przesunąłem spojrzeniem po twarzy Silvii. W pierwszej chwili wydała mi się absolutnie nie skażona piętnem czasu. Czarne oczy płonęły tak jak niegdyś, choć z rozmysłem unikały mojego wzroku. Nie potrafiłem rozszyfrować jej uczuć, stopniowo jednak uświadamiałem sobie, że coś się zmieniło. Może była to jedynie gra mojej wyobraźni, ale wyczułem zmęczenie Silvii i nieokreślony smutek, nie związany z chorobą. Ja odebrałem to jako rezultat życia, którego w żaden sposób nie dałoby się nazwać szczęśliwym. Podchodząc niezręcznie (a może tak mi się wydawało), by uścisnąć dłoń jej mężowi, powiedziałem do niej: - Cieszę się, że znów się spotykamy. 4 CZĘŚĆ l Wiosna 1978 Rozdział 1 Miejscem spotkania był Paryż. Ci z nas, którzy przetrwają wstępne wkuwanie teorii, a potem gruntowne szkolenie, w nagrodę zostaną wysłani do Afryki, by ryzykować własne życie i, miejmy nadzieję, ratować życie innych. Była to moja pierwsza podróż na wschód od Chicago. 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||