Start
Europass - Suplement do Dyplomu Potwierdzającego Kwalifikacje Zawodowe PL, Europass - Suplement do Dyplomu Potwierdzającego Kwalifikacje Zawodowe
Europass - Mobilność PL, Europass Mobilność
Evelyn Levy Torrence i Steve Torrence www.quanyin.pl, Evelyn i Steve Torrence
Erich Fromm - Kryzys psychoanalizy+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Eset 4 Fix BoxMara 1.2 Trial Reset 31 day, ESET Smart Security 4.0.437 [PL] [Patch BoxMara 1.2 - Trial Reset]
Erich Fromm o sztuce milosci, filozofia, FILOZOFIA, Dzieła innych filozofów
Ernst Bloch – Pamiętnik dla Elzy Bloch von Stritzky, Komunizm - Socjalizm, Ernst Bloch
Erich FROMM Zapomniany język, Antropologia, antropologia kulturowa
Erich Fromm - Pedagogika radykalnego humanizmu+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Erich Fromm(1900-1980) - O Sztuce Miłości(1), Filozofia, Żródła do filozofi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl

  • Erich von Däniken - Dzień Sądu Ostatecznego [pl], E-book

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    E
    RICH VON
    D
    ÄNIKEN
    D
    ZIEŃ
    S
    ĄDU
    O
    STATECZNEGO
    -
    T
    RWA OD DAWNA
    Erich von Däniken urodził się w 1935 r. w Zofingen (Szwajcaria). W roku 1968 wydał swoją
    pierwszą książkę "Wspomnienia z przyszłości", która od razu stała się światowym
    bestsellerem. Po niej opublikował jeszcze dwadzieścia tytułów. Książki Ericha von Dänikena
    zostały przełożone na 28 języków, a ich ogólny nakład przekroczył 51 milionów
    egzemplarzy. Od ponad 20 lat Erich von Däniken jeździ po świecie z wykładami. Za swoje
    prace uhonorowany został w różnych krajach licznymi wyróżnieniami. W "Świecie Książki"
    ukazały się m.in.: Ślady istot pozaziemskich; Szok po przybyciu bogów; Śladami
    Wszechmogących; Z powrotem do gwiazd. "Dzień Sądu Ostatecznego trwa od dawna" to
    wędrówka przez różne obszary kulturowe w poszukiwaniu śladów i sygnałów minionego
    kontaktu z pozaziemskimi cywilizacjami. Erich von Däniken interpretuje teksty zaczerpnięte
    z Biblii, staro żydowskie legendy i sagi, relacje dawnych dziejopisarzy oraz przekazy
    hinduskie, babilońskie i perskie. Przytacza "niewiarygodne" opisy dziwnych mieszańców i
    gigantów, relacje o synach bożych parzących się ze zwykłymi kobietami, o podróżach
    Abrahama i proroka Henocha do miejsc leżących poza orbitą ziemską. Podąża też tropem
    dziwnego faktu, że ludzie najróżniejszych religii i kręgów kulturowych wiążą ideę zbawienia
    z powrotem na Ziemię przedstawiciela wyżej rozwiniętych istot, które kiedyś -
    niewykluczone - odwiedziły naszą planetę. Być może, powszechna idea Mesjasza jest
    pochodną złożonego dawno temu w różnych częściach świata przyrzeczenia: "Powrócimy!"
    Kamień Świętego Berlitza W opactwie Świętego Berlitza nowicjuszami zostawały już dzieci
    w wieku piętnastu lat. W tym roku ośmiu chłopców i dziesięć dziewczynek miało przejść
    inicjację. Opat z troską mówił o "niżu demograficznym". Większość chłopców i dziewcząt
    dorastała w opactwie, ich rodzice pracowali na ziemi św. Berlitza. Byli tu nie tylko bracia
    zakonni i siostry zakonne, ale także zbieracze jagód, myśliwi, wszelkiego rodzaju
    rzemieślnicy oraz akuszerki i opiekunowie zdrowia. Wszystkich ich łączył wspaniały
    obowiązek płodzenia możliwie największej liczby dzieci i wychowywania ich na mocne
    istoty. Od czasu Wielkiego Zniszczenia w całej okolicy były tylko nieliczne grupy ludzi i opat
    przypuszczał nawet, że ich przodkowie mogli być jedynymi, którzy przeżyli Wielkie
    Zniszczenie. Nikt, nawet wielce uczony opat i jego Rada Wiadomości nie Wiedzieli, co się
    wówczas stało. Niektórzy przypuszczali, że przodkowie rozporządzali jakąś straszliwą bronią
    i zniszczyli się nawzajem. Lecz pogląd ten nie znalazł w Radzie Wiadomości większego
    uznania. Trudno było sobie bowiem wyobrazić tak straszliwą broń. Ponadto jeden z
    dogmatów mówił, że ludzie w zamierzchłych czasach byli szczęśliwi i żyli w świecie
    dobrobytu. Dlaczego zatem mieliby prowadzić ze sobą wojny? Było to nielogiczne i
    wyglądało na pozbawione sensu. Dlatego w Radzie Wiadomości roztrząsano możliwość, że to
    1
    jakaś zagadkowa infekcja pochłonęła całą ludzkość. Ale i tę teorię zarzucono, ponieważ
    przeczyła ona przekazom pozostawionym przez pierwsze pokolenie ojców po Wielkim
    Zniszczeniu. Trzej Praojcowie i cztery Pramatki opowiadały swoim dzieciom po Wielkim
    Zniszczeniu, że katastrofa spadła na ludzkość pewnego spokojnego wieczora. Przekazy te
    były niepodważalne. Znajdowały się w świętej "Księdze Patriarchów", spisanej przez Synów
    Praojców. Każde dziecko w opactwie św. Berlitza zna Pieśń o Zagładzie. Co roku opat
    intonował ją podczas smutnej Nocy Pamięci. Był to jedyny przekaz spisany osobiście przez
    jednego z Praojców. Brzmiał tak: "Ja, Erich Skaja, urodzony 12 lipca 1984 r. w Bazylei nad
    Renem, byłem z żoną oraz moimi przyjaciółmi, Ulrichem Dopatką i Johannesem Fiebagiem,
    jak też z ich małżonkami i córką Sylwią, na wycieczce górskiej w Berner Oberland. Ponieważ
    było już po godzinie 6 wieczorem, skróciliśmy sobie zejście ze szczytu o nazwie Jungfrau,
    korzystając z tunelu kolejki górskiej. Z powodu prac remontowych na szczycie o tej godzinie
    nie zjeżdżała już w dolinę żadna kolejka. Nagle zakołysała się ziemia i na tory z hukiem
    spadły kawałki granitowej powały. Bardzo się przeraziliśmy, a Johannes, który był
    geologiem, pociągnął nas wszystkich do skalnej niszy. Już myśleliśmy, że koszmar minął,
    kiedy usłyszeliśmy narastający huk. Ziemia pod naszymi nogami zdawała się pływać,
    rozległy się straszliwe grzmoty, jakich nie słyszeliśmy w czasie żadnej burzy. Trzydzieści
    metrów przed nami zawaliła się ściana tunelu. Potem wszystko ucichło. Johannes stwierdził,
    że albo uaktywnił się jakiś wulkan, co w tej okolicy było raczej nieprawdopodobne, albo
    mamy do czynienia z trzęsieniem ziemi. Musieliśmy wspinać się do górnego wylotu tunelu.
    Kiedy byliśmy o kilka metrów od wylotu, usłyszeliśmy hałas. Nie znajduję słów na opisanie
    rozszalałej natury. Najpierw wicher gnał śnieg i okruchy lodu, potem zaczęły przelatywać
    drzewa, skały i całe dachy hoteli z doliny. Rozbrzmiewały trzaski i huki, jakich żaden
    człowiek przed nami nie słyszał. Powietrze wypełniało wycie i szum wichru, wszystko
    fruwało, wyrzucane na tysiąc i więcej metrów w górę. Ziemia dygotała; huczał rozszalały
    żywioł. Granitowe skały zderzały się ze sobą jak tekturowe zabawki. Tylko dlatego, że
    znajdowaliśmy się w tunelu, rozszalały wicher nie wyrządził nam żadnej szkody. Chwała
    niech będzie Bogu Najwyższemu! Wicher szalał przez trzydzieści siedem godzin bez
    przerwy. Opadliśmy z sił i leżeliśmy apatycznie w naszej niszy przytuleni do siebie i objęci
    ramionami. Pragnęliśmy, aby skały nad naszymi głowami zawaliły się, ucinając wreszcie ten
    koszmar. Nikt nie jest w stanie pojąć, co przecierpieliśmy. Potem przyszła kolej na wodę.
    Pośród zawodzenia i wycia wichrów usłyszeliśmy szum i dudnienie. Zupełnie jakby wystąpił
    z brzegów niezmierzony ocean. Gigantyczne fontanny wody pieniły się i bulgotały, z sykiem
    rozbryzgując się o skały. Jak podczas morskiego sztormu piętrzyły się kolejne ściany wody i
    2
    łamiąc się spadały w dolinę, tworząc gigantyczne wiry wciągające w otchłań wszystko, co
    napotkały na swej drodze. Zdawało się, że wszystkie wody z całej Ziemi spływały w to jedno
    miejsce. Nie pragnęliśmy już niczego innego tylko śmierci, a z piersi wyrywał nam się krzyk
    przerażenia. Przez osiem godzin szalał wodny żywioł, potem wicher osłabł i z wolna
    powróciła cisza. Ogłuszeni torturą, oniemiali z bólu, patrzyliśmy sobie w oczy. Wreszcie
    Johannes podczołgał się na czworakach do niewielkiego otworu, jaki pozostał u wylotu
    tunelu. Usłyszałem jego rozpaczliwy szloch i z olbrzymim trudem przedarłem się do niego.
    Widok, jaki ujrzałem, odebrał mi mowę. Rozpacz rozdzierała mi serce. Potem wybuchnąłem
    gorzkim płaczem. Naszego świata już nie było. Szczyty wszystkich gór były ścięte jakby
    gigantycznym pilnikiem. Nigdzie nie było widać śniegu ani lodu. Zniknęła też wszelka zieleń.
    W mdłym brunatnym świetle połyskiwały mokre nagie ściany. Nie widać było słońca, a w
    dolinie, gdzie znajdowała się wypoczynkowa miejscowość Grindenwald, kołysały się wody
    jeziora. Stało się to w roku 2016 wg chrześcijańskiej rachuby czasu. Nie wiemy, czy jako
    jedyni przeżyliśmy Wielkie Zniszczenie. Nie wiemy też, co się wydarzyło. Niech Bóg
    Wszechmogący ma nas w swojej opiece!" `ty * * * `ty Ośmiu chłopców i dziesięć dziewcząt z
    nabożnym szacunkiem wysłuchało Pieśni o Zagładzie, którą odśpiewał swym donośnym i
    mocnym głosem opat Ulrich Iii. Po krótkiej chwili, przeznaczonej na refleksję, przemówił do
    nowicjuszy w te słowa: - A teraz wejdźcie do Sali Pamięci. Przyjrzyjcie się z nabożnością
    relikwiom Praojców. Zostaliście wybrani, aby z waszymi braćmi i siostrami czcić i rozumieć
    te relikwie. W nastroju oczekiwania młodzi nowicjusze weszli do długiego drewnianego
    budynku, który dotychczas widywali tylko z zewnątrz. Zakonnice zapaliły woskowe świece i
    relikwie Praojców rozbłysły w migotliwym blasku. Były tam buty świętego Ericha Skai,
    Ulricha Dopatki i Johannesa Fiebaga. Butów ich żon nie było. Buty zrobione były z dziwnego
    materiału, który wprawdzie w dotyku przypominał skórę, ale nią nie był. Nawet członkowie
    Rady Wiadomości nie potrafili wyjaśnić, co to takiego. Jeden z zakonników cierpliwie
    tłumaczył, że być może w pradawnych czasach istniały na Ziemi zwierzęta, które miały takie
    właśnie futra, ale zginęły w czasie Wielkiego Zniszczenia. Siedemnastoletni Christian,
    najstarszy z nowicjuszy, niepewnie uniósł rękę: - Czcigodny bracie, co oznaczają te znaki na
    butach świętego Johannesa? - zapytał nieśmiało. Zakonnik odpowiedział z dobrotliwym
    uśmiechem: - Wszystko, co zdołaliśmy odcyfrować, to trzy pierwsze początkowe litery REE i
    stojącą na końcu literę K. Nie zdołaliśmy ustalić znaczenia tych znaków. Raz jeszcze
    Christian uniósł dłoń w górę. - Czcigodny bracie, czyżby w pradawnych czasach żyły
    zwierzęta, na których futrach rosły takie znaki? - Inteligentny z ciebie młodzian - odparł lekko
    zniecierpliwiony zakonnik. - Za sprawą Boga Wszechmogącego możliwe jest wszystko. W
    3
    jednej z nisz pogrążonego w półmroku pomieszczenia znajdowały się mieszki Praojców,
    kryjące potrzebne do przeżycia przedmioty. Zakonnik cierpliwie objaśniał, że w świętej
    Księdze Patriarchów mieszki te noszą nazwę "plecak". Jak dotąd nie udało się ustalić
    znaczenia tego słowa. Jedna z hipotez mówi, że być może chodzi tu o niedokładnie zapisane
    słowo "placek", ponieważ po opróżnieniu mieszki Praojców stają się płaskie jak placek. I
    znów nowicjusze stanęli przed zagadką, ponieważ mieszki wykonane były z wielobarwnego
    płótna, które nie było płótnem. Podobnie jak buty świętego Johannesa, mieszki były miękkie i
    elastyczne, a jednak przez 236 lat, jakie upłynęły od Wielkiego Zniszczenia, nie doznały
    żadnego uszczerbku. Nowicjusze radośnie wychwalali wszechmocnego Boga - albowiem żyli
    w cudownym świecie, w którym wiele jeszcze było do rozszyfrowania. Dotyczyło to na
    przykład błyszczącej liny, którą znaleziono w mieszku świętego Ulricha Dopatki. Nikt nie
    znał tajemniczego elastycznego, a przecież niezwykle mocnego materiału, z jakiego ją
    wykonano. W świętej Księdze Patriarchów napisano, że materiał ten nazywa się "nylon", co
    było przypuszczalnie jakimś pojęciem z pradawnych czasów, którego nie rozumieli nawet
    nader uczeni bracia z Rady Wiadomości. Niezwykłe uczucie owładnęło nowicjuszy, kiedy
    brat zakonny pokazał im skrawek "papieru pakowego". Był on tak samo błyszczący i brązowy
    jak ten, na którym święty Erich Skaja nagryzmolił swoją Pieśń o Zagładzie. Jakże musieli
    cierpieć owi podziwu godni święci Praojcowie! Jakimiż to cudownymi wiadomościami i
    materiałami musiano dysponować w pradawnych czasach! Pierwsze spotkanie z relikwiami
    trwało godzinę. Nowicjusze ujrzeli nieznane narzędzia, tajemnicze pałeczki do pisania i
    przedmioty, które w świętej Księdze Patriarchów nazywano "zegarkami", m.in. częściowo
    przezroczysty "zegarek" z jedną wskazówką, która zawsze wskazywała miejsce zachodu
    Słońca. Zademonstrował to brat zakonny: obojętnie, w którą stronę się odwrócił, trzymając
    ten "zegarek" w ręku, wskazówka natychmiast zwracała się w kierunku zachodu Słońca.
    Uroczystość inicjacji zbliżała się do punktu kulminacyjnego. Nowicjusze nie mogli się już
    doczekać chwili, kiedy wolno im będzie po raz pierwszy spojrzeć na Kamień Świętego
    Berlitza. Przy wtórze coraz głośniejszego śpiewu zakonników i zakonnic wkroczyli do
    Najświętszego. We wszystkich niszach i na wszystkich występach ścian płonęły lampki
    oliwne, powietrze było przesycone ciężkim aromatem żywicy jodłowej. W powale widniał
    okrągły otwór. Słup słonecznego blasku rozświetlał ołtarz. A na nim, na niewielkiej
    podstawce, spoczywał Kamień Świętego Berlitza - największy skarb opactwa. Opat Ulrich Iii
    wzniósł modły dziękczynne. Wszyscy obecni słuchali ich z przejęciem, pochyliwszy głowy.
    Uroczysta część obrzędu inicjacji zakończyła się słowami: "Święty Berlitzu, dziękujemy Ci
    za ten dar niebios!" Nowicjusze stłoczyli się teraz wokół opata. Ten ostrożnie uniósł Kamień
    4
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.