Start
Erich Fromm - Kryzys psychoanalizy+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Erich Fromm o sztuce milosci, filozofia, FILOZOFIA, Dzieła innych filozofów
Erich FROMM Zapomniany język, Antropologia, antropologia kulturowa
Erich Fromm - Pedagogika radykalnego humanizmu+, Psychologia [autor eksperymentu więziennego], F, Fromm
Erich von Daniken - W Krzyżowym Ogniu Pytań, PDF-y, Daniken
Erich Fromm(1900-1980) - O Sztuce Miłości(1), Filozofia, Żródła do filozofi
Erich von Daniken - Kosmiczne Miasta W Epoce Kamiennej, PDF-y, Daniken
Estelle Maskame - Czy wspominałam, eBOOKi, seria DIMILY - Estelle Maskame
Erich von Daeniken - Wszyscy jesteśmu dziećmi bogów, ezoteryka, wiedza tajemna, parasychologia(1)
Erich+Fromm+-+O+Sztuce+Milosci,
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl

  • Erich Segal - Opowieść miłosna(1), ebooki

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    //-->ERICH SEGALLOVE STORYCZYLI O MIŁOŚCIPrzełożyła Anna Przedpełska - TrzeciakowskaTytuł oryginału Love StorySylwii Herscher i Johnowi Flaxmanowi...namque... solebatis Meas esse aliquid putare nugas.1Co można powiedzieć o dwudziestopięcioletniej dziewczynie, która umarła?Że była śliczna. I piekielnie inteligentna. Że kochała Mozarta i Bacha. I Beatlesów. Imnie. Kiedyś, kiedy sypnęła mi jeden po drugim nazwiskami tych facetów od muzyki,zapytałem, w jakim ich ustawia porządku, a ona odpowiedziała ze śmiechem:,.Alfabetycznym”. Wtedy ja też się śmiałem. A teraz siedzę i zastanawiam się, czy mnieustawiała wedle imienia - w takim wypadku byłbym tuż za Mozartem - czy nazwiska - wtedytkwiłbym gdzieś między Bachem a Beatlesami. Tak czy inaczej, nie jestem pierwszy na liście,co z jakiegoś kretyńskiego powodu cholernie mnie wnerwia, bo wyrastałem w przekonaniu,że zawsze muszę być pierwszy. To, widzicie, dziedziczne.***Jesienią ostatniego mojego roku w college'u∗zwykłem uczyć się w biblioteceRadcliffe∗∗. Nie tylko po to, żeby oglądać babki, chociaż muszę przyznać, że lubiłem sobiepopatrzeć. Cicho tam było, nikt mnie nie znał i mniej się pchało chętnych do książekzarezerwowanych do czytania na miejscu. Właśnie miało być jakieś kolokwium z historii, a jana dzień przedtem nie zabrałem się nawet do pierwszej książki z listy obowiązkowej lektury,co było harwardzką chorobą lokalną. Poszedłem sobie spokojnie do działu książek czytanychna miejscu, żeby wziąć jeden z tomów, który pozwoliłby mi jutro jakoś się prześliznąć.Dyżur miały dwie dziewczyny. Jedna wysoka, taka raczej bezpłciowa, drugamyszowata okularnica. Zdecydowałem się na Miki Mouse w okularach.- Czy macie „Jesień średniowiecza”? Obrzuciła mnie spojrzeniem.- A czy nie macie własnej biblioteki?- Przepraszam, Harvard ma prawo korzystać z biblioteki Radcliffe'u.- Nie chodzi mi o prawo, Snobku. Chodzi mi o moralność. Macie u siebie pięćmilionów książek. My mamy zakichane kilka tysięcy.O rany! Co za tony! Myśli, że jak stosunek liczbowy Radcliffe do Harvardu jest pięćdo jednego, to dziewczyny muszą być pięć razy dowcipniejsze. Normalnie nie zostawiłbymna niej suchej nitki, ale strasznie mi była potrzebna ta cholerna książka.- Słuchaj, cholernie mi jest ta książka potrzebna.- Czy mógłbyś uważać, jak się wyrażasz, Snobku?*∗College - czteroletnie studia wyższe, po ukończeniu których można wstąpić do jednej zuniwersyteckich szkół zawodowych, jak prawnicza czy medyczna. (Wszystkie przypisy tłumaczki).*∗∗Jeden z najlepszych amerykańskich uniwersytetów dla kobiet, obecnie autonomiczna częśćHarvardu.- Skąd ta pewność, że jestem snob?- Bo wyglądasz na bogatego i głupiego - odpowiedziała zdejmując okulary.- Mylisz się - odparłem. - Jeśli idzie o ścisłość, jestem ubogi i mądry.- Nieprawda, to ja jestem uboga i mądra.Patrzyła mi prosto w oczy. Jej oczy były brązowe. Zgoda, może i wyglądam nabogatego, ale nie pozwolę, żeby jakaś tam z Radcliffe'u - choćby nawet z ładnymi oczami -nazywała mnie idiotą.- A na czym opierasz przekonanie o swojej mądrości? - zapytałem.- Na tym, że nie poszłabym z tobą na kawę.- Bo ja bym cię nigdy nie zaprosił.- To właśnie dowodzi - wyjaśniła - że jesteś głupi.Pozwólcie, że wytłumaczę, dlaczego zaprosiłem ją jednak na kawę. Otóż dziękizręcznej kapitulacji w krytycznym momencie - udałem, że mi nagle przyszła ochota wypić znią kawę - zdobyłem moją książkę. A że dziewczyna nie mogła się ruszyć przed zamknięciembiblioteki, miałem mnóstwo czasu, by sobie przyswoić kilka treściwych zdań na temat zmianw stosunkach panujących w XI wieku na dworze pomiędzy królem, duchowieństwem iprawnikami. Dostałem z tego pięć mniej i akurat tak samo oceniłem nogi Jenny, kiedy wyszłazza tego swojego kontuaru. Nie mogłem jednak dać najwyższej oceny jej kiecce, na mój gustzbyt wycudacznionej; zwłaszcza ohydna była ta indiańska szmata, którą nosiła jako torebkę.Na szczęście nic nie powiedziałem, potem okazało się, że to jej własna robota.Poszliśmy do restauracji Mini, takiej pobliskiej taniej dziury, która mimo swej nazwynie ogranicza się do klienteli małego wzrostu. Zamówiłem dwie kawy i ciastko czekoladowez lodami (dla niej).- Nazywam się Jennifer Cavilleri - powiedziała. - - Jestem Amerykanką włoskiegopochodzenia. - Jakbym tego nie wiedział. - I robię specjalizację z muzyki - dodała.- Nazywam się Oliwer - oznajmiłem.- To imię czy nazwisko?- Imię - powiedziałem, a potem przyznałem się, że w całości nazywam się OliwerBarrett (przynajmniej niemal w całości).- Och - powiedziała. - Barrett jak poetka?- Tak - odparłem. - Ale to nie rodzina.W chwili milczenia odetchnąłem w duchu, że nie wystąpiła ze zwykłym strasznympytaniem: „Barrett tak jak gmach?” Mam bowiem szczególne szczęście, jakim jest faktpokrewieństwa z facetem, który zbudował Gmach Barretta, największy i najohydniejszybudynek uniwersytecki, monumentalny pomnik rodzinnej fortuny, próżności i obnoszonejprzynależności do Harvardu.Potem milczała. Czyżby tak szybko wyczerpały nam się tematy? Czyżbym ją zamknąłtym, że nie jestem spokrewniony z poetką? Siedziała po prostu z takim półuśmiechem wmoim kierunku. Z braku zajęcia zacząłem przeglądać jej bruliony. Miała takie śmiesznepismo - małe, drobne, kanciaste - i w ogóle nie używała dużej litery (co ona sobie myśli? żejest e. e. cummings?∗). I wybrała sobie takie cholernie wymyślne kursy∗∗. LiteraturaPorównawcza 105. Muzyka 150. Muzyka 201.- Muzyka 201? Czy to nie jest kurs podyplomowy? Przytaknęła i nie bardzo potrafiłaukryć dumę.- To polifonia renesansowa.- Co to jest polifonia?- Nic związanego z seksem, Snobku.Czemu pozwalałem jej na to? Czy ona nie czyta ,,Crimson”∗∗∗? Nie wie, kto ja jestem?- Słuchaj, czy ty nie wiesz, kto ja jestem?- Pewno, że wiem - odpowiedziała jakby z pogardą. - Ty jesteś ten facet, co maGmach Barretta.Nie wiedziała, kto jestem.- Nie mam Gmachu Barretta - wykręciłem się. - Tak się złożyło, że mój pradziadofiarował ten gmach Harvardowi.- Żeby w przyszłości jego prawnuk miał łatwy wstęp na uniwersytet.Tego już było dość.- Jenny, jeśli masz mnie za taką szmatę, to czemu sprowokowałaś mnie, żebym cipostawił kawę?Spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła się.- Podoba mi się twoje ciało - odparła.Zwycięzca dużej klasy musi umieć równie dobrze wygrać jak przegrać. To nie żadenparadoks. Umiejętność obracania każdej przegranej w zwycięstwo jest cechą typowoharwardzką.*∗Edward Estlin Cummings - współczesny amerykański pisarz i malarz, absolwent Harvardu. Znany zoryginalności formy i poszukiwań nowych środków wyrazu, m.in. z tego. że nie używał dużych liter.*∗∗Kursy - student college'u w Stanach Zjednoczonych otrzymuje na początku roku listę numerowanychkursów, czyli cykli wykładów, z których obowiązują kolokwia i egzaminy. Każdy kurs jest punktowany.Odpowiednia ilość punktów uprawnia do zaliczenia roku. Student może sobie wybrać najbardziej interesującekursy związane z obraną przez siebie dziedziną, w której się specjalizuje.*∗∗∗„Crimson” - - studencka gazeta w Harvardzie, źródło informacji o osiągnięciach sportowych drużynHarvardu i ich członków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.