Start
Erich von Daniken - Z powrotem do gwiazd, ebooki, Daniken von Erich
Erich von Daniken - Dzień w którym przybyli Bogowie, ebooki, Daniken von Erich
Estelle Maskame - Czy wspominałam, eBOOKi, seria DIMILY - Estelle Maskame
Eurodzihad - WOLSKI MARCIN, ebook txt, Ebooki w TXT
Eric Rogell sztuka wojny w uwodzeniu kobiet. mądrość mistrza sun tzu w służbie podrywu cała książka, ebooki
Estrada i Studio 03 2008, Do czytania, Estrada i Studio, 2008
Etykieta w biznesie. Praktyczny poradnik savoir-vivre’u. Wydanie II rozszerzone - Adam Jarczyński, PDF, Ebooki
Eric A. Meyer css według erica meyera. kolejna odsłona full scan, ebooki
Ewangelie - omówienie, Artykuły różne, biblia i nie biblia
Eska Hity na Czasie - Jesień 2012 (2012), DO SŁUCHANIA, skladanki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl

  • Ewan Chris - Charlie Howard 03 - Dobrego złodzieja przewodnik po Las Vegas(1), ebooki,

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    CHRIS EWAN
    DOBREGO ZŁODZIEJA PRZEWODNIK PO LAS VEGAS
    Przekład KATARZYNA MAKARUK
    AMBER
    złodziej: bandyta, włamywacz, oszust, rzezimieszek,
    kieszonkowiec, doliniarz, łupieżca, grabieżca, rabuś,
    kanciarz, szuler
    Jezu, tyle w temacie złej reputacji...
    1
    Ukraść portfel jest łatwiej, niż mogłoby się wydawać. Cała sztuka to
    wyczekać na odpowiedni moment i wykonać ruch bez wahania.
    Nie brzmi przekonująco? W porządku, wyobraź sobie, że twój cel pochyla
    się nad stołem do ruletki w Vegas, a kieszenie jego spodni się rozchylają.
    Załóżmy, że stoisz obok z butelką budweisera w ręce. Jeśli nawet poczuje,
    że ktoś się o niego otarł, wcale go to nie zdziwi. Wierz mi, wystarczy
    sekunda, żeby wsunąć wolną rękę do jego kieszeni i zwinąć mu portfel.
    Myślicie, że to nie może być aż tak proste. Pewnie większość z was
    zgodziłaby się, że to możliwe tylko wtedy, gdy cel jest kompletnym
    durniem. I gdybym próbował wyciągnąć portfel na przykład tobie, na
    pewno byś mnie przyłapał.
    Cóż, to zrozumiała reakcja, ale obawiam się, że błędna. Przede wszystkim
    jestem dobry. I nie w tym sensie: no chodź, założymy się, jaki jestem
    dobry. Tylko naprawdę dobry. Utalentowany. Szybki, zwinny,
    doświadczony. Tak dobry.
    Poza tym liczy się jeszcze psychologia. W końcu wcale nie wyglądam na
    kieszonkowca. Jestem dokładnie ogolony i pachnę wodą kolońską. Mam
    na sobie sportową marynarkę i eleganckie dżinsy. Moje buty są
    wypastowane, paznokcie czyste, oddech świeży. I jesteśmy w miejscu z
    klasą - w kasynie Fifty-Fifty w samym sercu Stripu, na wprost Caesars
    Pałace, obok hotelu Yenetian. No
    i stoimy przy stole w strefie wysokich stawek, w części dla rasowych
    graczy, a od plebsu oddzielają nas pluszowy balasek i cokół. Już od
    jakiegoś czasu gawędzisz z moją przyjaciółką Victorią - zadbaną,
    nienagannie ubraną, atrakcyjną, bystrą, dowcipną i w ogóle wzorem
    wszelkich cnót. Och, a czy wspomniałem, że jesteśmy Brytyjczykami? I
    mielibyśmy być kryminalistami?
    A więc przyjmijmy, że gdybym chciał ukraść ci portfel, zajęłoby mi to
    połowę czasu, w jakim doszliśmy do tego momentu, i nawet byś się nie
    zorientował. Hej, nie załamuj się - to facet, któremu właśnie zwinąłem
    portfel, też się nie zorientował.
    Był średniego wzrostu, miał wypielęgnowaną ciemną hollywoodzką
    grzywę, wyłącznie sztuczną opaleniznę i pełną świadomość swojej
    pośledniej sławy. Nazywał się (wierzysz?) Josh Masters i pracował w
    Fifty-Fifty jako iluzjonista, gwiazda drugorzędnej estrady: dwanaście
    występów tygodniowo czterdzieści osiem tygodni w roku. Jego
    specjalnością było sprawianie, żeby rzeczy znikały: tancerki, tygrysy,
    Stratosphere Tower, jego własna wiarygodność. Olśniewająco biały
    uśmiech i intensywnie niebieskie oczy Mastersa spoglądały z billboardów
    i ulotek wszędzie w całym kasynie i w całym mieście.
    Zostawmy na razie powody, dla których zabrałem mu portfel. Jako
    zawodowy autor kryminałów powinienem was jednak poinformować, że
    nie jestem kompletnym łajdakiem. Pozwólcie mi zauważyć, że wcale nie
    mam w zwyczaju grzebać ludziom w kieszeniach. Zdarzało mi się to w
    przeszłości i bez wątpienia będzie zdarzało się i w przyszłości, ale
    dotychczas prawie zawsze był to środek służący nieco bardziej złożonemu
    celowi, nigdy zaś czysta przyjemność. Szkoda mojego czasu - człowiek
    może wykorzystać ograniczoną liczbę praw jazdy.
    To prawda, jestem złodziejem, ale takim, którego moglibyście nazwać
    złodziejem najwyższej klasy. Wolę pracować za prowizję, a odkąd staram
    się nie robić tego zbyt często (żeby ryzyko, że zostanę złapany, pozostało
    tak bliskie zeru, jak to tylko możliwe), przyjmuję zlecenia wyłącznie, jeśli
    mam zostać odpowiednio wynagrodzony. Zazwyczaj znaczy to, że
    okradam ludzi dwóch rodzajów - bogatych albo skorumpowanych. I choć
    raczej nie czyni to ze mnie duchowego następcy Robin Hooda, lubię
    myśleć, że moralny kompas trzyma mnie z dala od strefy dla kompletnych
    mętów.
    To tyle jeśli chodzi o obronę. Pamiętacie pewnie, że portfel iluzjonisty
    przewędrował z jego kieszeni do mojej dzięki całkiem zgrabnej sztuczce
    zręcznych rąk, którą sam Masters mógłby docenić, gdyby tylko miał
    okazję przyjrzeć się mojej technice. Otóż kiedy zdobycz była już
    bezpieczna, a moja wspólniczka się usunęła, umknąłem z miejsca zbrodni i
    opuściwszy strefę wysokich stawek, przeszedłem do głównej części
    kasyna.
    Fifty-Fifty to jeden z najnowszych megakompleksów przy Stripie. Tak jak
    prawie wszystkie kasyna w Vegas jest tematyczne -subtelną wskazówkę
    stanowi nazwa. Motywem przewodnim Fifty-Fifty uczyniono Amerykę lat
    pięćdziesiątych, a piętro, na którym znajduje się samo kasyno,
    zadedykowano światu gangsterów z filmów noir, sznurowatych produkcji i
    masowej wyobraźni.
    Weźmy za przykład kelnerki roznoszące koktajle: fryzura na pazia,
    makijaż ciężki od podkładu, różu i szminki, wyszywane cekinami
    kremowe gorsety nad czarnymi mikroskopijnymi spódniczkami i długimi
    nogami w nylonach. Tak samo menedżerowie -szare jak skóra rekina
    marynarki z szerokimi klapami i kapelusze trilby. Z kolei pracowników
    ochrony ubrano jak gliniarzy z epoki - niebieskie poliestrowe koszule,
    czarne wąskie krawaty i złote odznaki w kształcie pięcioramiennej
    gwiazdy. W kasie za pozłacanymi kratami kasjerzy noszą zielone daszki, a
    krupierzy w koszulach bez kołnierzyków i czarnych kamizelkach swoje
    klientki nazywają „laleczkami", „ślicznotkami" i „babeczkami", a klientów
    „ferajną".
    Ze wszystkich głośników leciały swingujące kawałki, ale dźwięki muzyki
    ginęły w hałasie dobiegającym z hali gier - w brzęku jednorękich
    bandytów, wśród okrzyków rozczarowania i ekscytacji przy stołach do gry
    w kości, w furkocie tasowanych kart, stukocie kulki w ruletce, ogólnym
    szmerze i gwarze rzeszy frajerów wykładających pieniądze wbrew
    wszelkiemu prawdopodobieństwu.
    Tyle się wokół działo, że minęło kilka chwil, zanim dostrzegłem
    stanowisko ochrony (które z oczywistych względów wywarło na mnie
    wrażenie, kiedy się meldowaliśmy). Gdy już jednak odnotowałem jego
    położenie, ruszyłem w tamtą stronę, pamiętając, że główne windy są zaraz
    za nim. Bardzo starałem się utrzymać kurs, ale łatwiej powiedzieć, niż
    zrobić. Miałem na drodze mnóstwo ludzi, ale co ważniejsze, wydawało
    się, jakby kasyno zaprojektowano niczym labirynt, który stale prowadzi
    cię z powrotem w miejsce, gdzie zechciałbyś zaryzykować znaczną sumę.
    Przeszedłem przez korytarz ze stołami do gry w kształcie nerki - wszystkie
    wykonano z orzechowego forniru, kremowej skóry i bordowego filcu.
    Stoły do black jacka, black jacka switcha, kasynowej wojny, pokera pai
    gow i teksańskiego klinczu ustąpiły w końcu miejsca stołom do gry w
    kości i ruletkę, a potem wideopokerowi i automatom na monety, przy
    których grały starsze kobiety w welurowych dresach.
    Stąpałem po nylonowym jarmarcznym dywanie, który naprawdę nieludzko
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.