Start
Estelle Maskame - Czy wspominałam, eBOOKi, seria DIMILY - Estelle Maskame
Eurodzihad - WOLSKI MARCIN, ebook txt, Ebooki w TXT
Eric Rogell sztuka wojny w uwodzeniu kobiet. mądrość mistrza sun tzu w służbie podrywu cała książka, ebooki
Etykieta w biznesie. Praktyczny poradnik savoir-vivre’u. Wydanie II rozszerzone - Adam Jarczyński, PDF, Ebooki
Eric A. Meyer css według erica meyera. kolejna odsłona full scan, ebooki
Eriq Neale microsoft small business server 2003. księga eksperta helion, ebooki
Ewan Chris - Charlie Howard 03 - Dobrego złodzieja przewodnik po Las Vegas(1), ebooki,
Eric A. Meyer css według erica meyera. sztuka projektowania scan, ebooki
Ethical hacking student guide, Informatyka, Hacking
Ewolucja i stworzenie - Ernan McMullin, religia w
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl

  • Erich von Daniken - Z powrotem do gwiazd, ebooki, Daniken von Erich

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Erich von Daniken
    Z POWROTEM DO GWIAZD
    Argumenty na rzecz niemożliwego
    Tytuł oryginału: Zuruck zu den Sternen. Argumente fur Unmogliche
    1969 by Econ Verlag GmbH, Dusseldorf und Wien
    Przedmowa
    Z powrotem do gwiazd!
    Z powrotem? Czyżbyśmy z gwiazd przybyli?
    Pragnienie pokoju, poszukiwanie nieśmiertelności, tęsknota do
    gwiazd - wszystko to tli się gdzieś w ludzkiej świadomości, od zarania
    dziejów niepowstrzymanie prąc ku urzeczywistnieniu.
    Czy ów głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze pęd naprawdę jest
    taki oczywisty? Czy naprawdę chodzi tylko o ludzkie "pragnienia"?
    A może za tymi dążeniami do całkowitego spełnienia, za tą tęsknotą do
    gwiazd, kryje się coś innego?
    Jestem przekonany, że naszą tęsknotę do gwiazd podsyca pozos-
    tawiona na Ziemi przez "bogów" spuścizna. W naszej świadomości
    współgrają ze sobą w równym stopniu pamięć naszych ziemskich
    przodków, jak też pamięć naszych kosmicznych nauczycieli. Inteligen-
    cja człowieka nie wydaje mi się być rezultatem nie kończącej się ewolucji.
    Zbyt raptownie się ten proces dokonał. Uważam, że nasi przodkowie
    otrzymali inteligencję od "bogów", którzy musieli dysponować wiedzą
    umożliwiającą im szybkie zakończenie tego transferu.
    Oczywiście niewiele znajdziemy na to dowodów na Ziemi, jeśli
    zadowolimy się dotychczasowymi metodami badań przeszłości. W ten
    sposób skutecznie pomnożylibyśmy jedynie już istniejące zbiory ludz-
    ko-zwierzęcych znalezisk. Każde znalezisko otrzymałoby tabliczkę
    z numerem, odstawiono by je do muzealnej gabloty, a pracownicy
    muzeum dbaliby, żeby się nie zakurzyło. Za pomocą wyłącznie takich
    metod nigdy jednak nie dotrzemy do sedna problemu, który w moim
    przekonaniu zawiera się w doniosłym pytaniu: Kiedy i w jaki sposób
    nasi przodkowie stali się inteligentni?
    Niniejsza książka stanowi próbę dostarczenia nowych argumentów
    na poparcie mojej tezy. Ma posłużyć jako kolejny bodziec do przemyś-
    leń na temat przeszłych i przyszłych dziejów ludzkości. Zbyt długo
    zwlekaliśmy z badaniem naszej prehistorii narzędziami śmiałej wyobra-
    źni. Nie uda się zebrać ostatecznych dowodów za życia jednego
    pokolenia, lecz mur, który dziś jeszcze oddziela fantazję od rzeczywisto-
    ści zaczyna się kruszyć. Ja ze swej strony staram się w tym dopomóc,
    dziurawiąc go coraz to nowymi niewygodnymi pytaniami. Może będę
    miał szczęście. Może pytania, które stawiają też Louis Pauwels, Jacques
    Bergier i Robert Charroux doczekają się odpowiedzi jeszcze za mojego
    życia.
    Dziękuję niezliczonej rzeszy czytelników moich Wspomnień z przy-
    szlości za listy i sugestie. Pragnąłbym, aby potraktowali niniejszą
    książkę jako moją odpowiedź na ich słowa zachęty.
    Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi doprowadzić do powstania
    tej książki. Napisałem ją w areszcie śledczym kantonu Graubunden
    w Chur.
    Erich von Daniken
    I. Gdyż nie może być prawdą,
    co prawdą być może...
    Gdy w roku 1879 Tomasz Alva Edison wynalazł żarówkę z włóknem
    węglowym, z dnia na dzień spadły akcje gazowni. Brytyjska Izba Gmin
    powołała komisję do zbadania perspektyw nowego rodzaju oświetlenia.
    Wyniki przedstawił Izbie Gmin Sir William Preece, dyrektor poczty
    i zarazem prezes komisji, oświadczając, że podłączenie domów do
    elektrycznego oświetlenia to czysta utopia!
    Dzisiaj żarówki palą się we wszystkich domach cywilizowanego
    świata.
    Już Leonardo da Vinci, opętany pradawnym marzeniem ludzkości,
    by wznieść się w powietrze, przez całe dziesięciolecia z pasją pracował
    nad konstruowaniem maszyn latających zdumiewająco przypominają-
    cych pierwsze modele nowoczesnych śmigłowców. Z obawy przed
    Świętą Inkwizycją ukrył jednak swoje szkice. Kiedy opublikowano je
    w roku 1797, reakcja była jednoznaczna: maszyna cięższa od powietrza
    nigdy nie będzie w stanie oderwać się od ziemi. Jeszcze na początku
    naszego stulecia sławny astronom Simon Newcomb twierdził, iż nie
    sposób wyobrazić sobie siły zdolnej sprawić, by latające maszyny mogły
    pokonywać w powietrzu dłuższe dystanse.
    Zaledwie kilka dziesięcioleci później samoloty przenosiły już ogrom-
    ne ciężary przez morza i kontynenty.
    Znane na całym świecie naukowe czasopismo "Nature" w roku 1924
    skomentowało książkę profesora Hermanna Obertha Die Rakete zu den
    Planetenraumen (Rakieta międzyplanetarna) stwierdzeniem, iż plany
    rakiety kosmicznej doczekają się urzeczywistnienia prawdopodobnie
    dopiero pod koniec istnienia ludzkości. A jeszcze w latach 40-tych,
    kiedy pierwsze rakiety oderwały się już od ziemi pokonując po kilkaset
    kilometrów, specjaliści od medycyny wykluczali jakąkolwiek możliwość
    załogowych lotów kosmicznych, ponieważ ludzki metabolizm nie jest
    zdolny przetrzymać wielodniowego stanu nieważkości.
    Cóż, rakiety od dawna stały się czymś powszednim, ludzkość nie
    wymarła, zaś ludzki metabolizm wbrew wszelkim prognozom najwyraź-
    niej całkiem nieźle wytrzymuje stan nieważkości.
    Twierdzę, iż w określonym momencie historycznym techniczne
    możliwości urzeczywistnienia każdej z nurtujących ludzkość idei są "nie
    do udowodnienia". U początku zawsze stały spekulacje tak zwanych
    fantastów, którzy musieli znosić gwałtowne ataki lub też - co jest często
    znacznie trudniejsze do przełknięcia - pełne politowania uśmieszki
    współczesnych.
    Bez owijania w bawełnę oświadczam, że w tym właśnie sensie jestem
    jednym z fantastów. Z tym że nie uciekam ze swoimi spekulacjami
    w splendid isolation. Moje przekonanie, że w odległych epokach Ziemię
    odwiedziły istoty rozumne z innych planet, uwzględniali już wcześniej
    w swoich rozważaniach liczni naukowcy tak na Zachodzie, jak i na
    Wschodzie.
    I tak na przykład profesor Charles Hapgood powiedział mi w czasie
    jednej z moich wizyt w USA, że Albert Einstein, którego znał osobiście,
    jak najbardziej przychylnie odnosił się do tezy o prehistorycznych
    odwiedzinach pozaziemskich istot rozumnych.
    W Moskwie profesor Josif Samoiłowicz Szkłowski, jeden z czoło-
    wych astrofizyków i radioastronomów naszej epoki, zapewnił mnie,
    iż jest przekonany, że Ziemię co najmniej raz odwiedzili przybysze
    z Kosmosu.
    Znany astrobiolog Carl Sagan (USA) również nie wyklucza możliwo-
    ści, "że w toku swoich dziejów Ziemia co najmniej raz została
    odwiedzona przez przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji".
    Zaś "ojciec rakiety", profesor Hermann Oberth, powiedział mi
    dosłownie: "Wizytę pozaziemskiej rasy na naszej planecie uważam za
    jak najbardziej prawdopodobną".
    Miło jest widzieć, że pod wrażeniem pomyślnych lotów kosmicznych
    naukowcy zaczynają intensywnie zajmować się ideami, które jeszcze kilka
    dziesięcioleci temu bezlitośnie wyszydzano. Jestem też przekonany, że
    z każdą rakietą, jaka wylatuje w Kosmos, słabnąć będzie dotychczasowy
    opór przeciwko mojej tezie o wizycie "bogów".
    Jeszcze dziesięć lat temu szaleństwem było mówić o istnieniu w Kos-
    mosie istot rozumnych innych niż ludzie. Dzisiaj nikt już na serio nie
    wątpi, że w Kosmosie jest życie. Kiedy w listopadzie 1961 roku
    jedenaście znakomitości świata nauki rozchodziło się po tajnym posie-
    dzeniu w Greenbank (Zachodnia Wirginia), pozostawiły uzgodniony
    wzór, wedle którego w samej tylko naszej galaktyce wyliczyć można
    istnienie nawet 50 milionów cywilizacji. Roger A. MacGowan, wysoki
    rangą pracownik NASA w Redstone (Alabama), po uwzględnieniu
    najnowszych zdobyczy nauki doszedł nawet do 130 milionów hipo-
    tetycznych ośrodków cywilizacji w Kosmosie. Te szacunkowe dane
    okażą się stosunkowo skromne i ostrożne, jeśli potwierdzi się przypusz-
    czenie, iż "klucz do życia" czyli cztery podstawowe zasady organiczne:
    adenina, guanina, cytozyna oraz tymina, występują w całym Kosmosie.
    W tej sytuacji Wszechświat powinien się wręcz roić od różnych form
    życia!
    Pod naporem faktów naukowcy przyznają dziś z niechęcią, że loty
    kosmiczne w obrębie Układu Słonecznego są jak najbardziej do
    pomyślenia, w tym samym jednak zdaniu dodają od razu, że podróże
    międzygwiezdne są wykluczone ze względu na gigantyczne odległości.
    Prestidigitatorskim ruchem wydobywa się przy tym z kapelusza stwier-
    dzenie, że skoro my nigdy nie będziemy mogli odbywać podróży
    międzygwiezdnych, to w żadnym okresie naszych dziejów nie mogła
    mieć miejsca wizyta przedstawicieli obcych cywilizacji, którzy musieliby
    przemierzyć międzygalaktyczną przestrzeń. Koniec, kropka!
    A dlaczego tak właściwie podróż międzygwiezdna ma być niemoż-
    liwa?
    Opierając się na prędkościach, jakie możemy dziś osiągnąć, wyliczo-
    no, że na przykład lot do najbliższej nam, odległej o 4,3 lat świetlnych
    gwiazdy Alpha Centauri musiałby trwać 80 lat, a więc żaden człowiek
    nie przeżyłby drogi powrotnej. Czy ten rachunek jest prawidłowy? No
    tak, przeciętna długość życia człowieka wynosi dziś mniej więcej 70 lat.
    Szkolenie kosmonautów jest skomplikowane, tak że nawet najbardziej
    inteligentny młody człowiek nie jest w stanie zdać mistrzowskiego
    egzaminu na astronautę przed ukończeniem dwudziestego roku życia.
    Trudno też oczekiwać, że zostanie wysłany w podróż kosmiczną mając
    lat więcej niż 60. Tak więc pozostaje mu co najwyżej 40 lat w roli
    astronauty. W tej sytuacji stwierdzenie, że 40 lat to za mało na wyprawę
    międzygwiezdną wydaje się jak najbardziej logiczne!
    Lecz jest to wniosek mylny! Już najbardziej prymitywny przy-
    kład pokazuje dlaczego, demonstrując jednocześnie, jak znacznie we
    wszystkich naszych ideach odnoszących się da przyszłości skrępo-
    wani jesteśmy starymi kategoriami myślenia: Oto otrzymuję powie-
    dzmy precyzyjne wyliczenie, którego wynik ma dowodzić, iż dla
    żyjącej w wodzie bakterii niemożliwe jest przedostanie się od punktu
    A do punktu B, ponieważ mikrob ów może się poruszać jedynie
    z prędkością "x", przy czym ani prądy wodne ani różnice poziomów
    nie są w stanie podnieść tej prędkości więcej niż o "y" procent.
    Wygląda to nader przekonująco. Niemniej jednak w wyliczeniu
    takim tkwi pewien błąd myślowy! Wodna bakteria może bowiem
    przedostać się ż A do B na bardzo różne sposoby. Możemy ją dajmy
    na to zamrozić, a potem kostka lodu z zamrożoną bakterią zostanie
    przetransportowana samolotem z punktu A do punktu B! Lód
    zostaje rozpuszczony i bakteria znajduje się u celu! Zgoda, pod
    warunkiem, że uda się wyłączyć motor życia - słyszę. Mnie sposób
    ten wydaje się jak najbardziej prawdopodobną, a w dodatku nader
    praktyczną metodą transportowania mikrobów - przy czym twier-
    dzę jeszcze (i dlatego przytoczyłem ten właśnie przykład), że osiąg-
    nęliśmy dokładnie ten punkt, kiedy przestarzałe metody trzeba
    zastąpić nowymi.
    Moja prognoza, że w niezbyt nawet odległej przyszłości, astronauci
    będą na czas międzygwiezdnej podróży zamrażani, by w określonym
    terminie mogli być potem odmrożeni i przywróceni do życia, z pewnoś-
    cią nie jest szaleństwem, nawet mimo zastrzeżeń, jakie się przeciwko niej
    wysuwa. Profesor Alan Sterling Parkes, członek National Institute for
    Medical Research w Londynie, reprezentuje pogląd, iż nauki medyczne
    już na początku lat siedemdziesiątych w pełni opanują metody nieo-
    graniczonego w czasie konserwowania w niskich temperaturach narzą-
    dów do transplantacji.
    Jak wiadomo, części zawsze kiedyś układają się w całość, toteż jestem
    przekonany co do słuszności mojej prognozy.
    We wszystkich eksperymentach ze zwierzętami niezmiennie pajawia
    się problem utrzymania przy życiu szybko obumierających przy braku
    tlenu komórek mózgowych. O tym, jak poważnie pracuje się nad tym
    zagadnieniem, świadczy już choćby fakt, że bezustannie zajmują się nim
    zespoły badawcze nie tylko sił powietrznych i morskich USA, lecz także
    takich firm jak General Electric czy RAND Corporation. Pierwsze
    doniesienia o pomyślnych wynikach pochodzą z Western Reserve
    Schaol of Medicine w Cleveland (Ohio): przez prawie 18 godzin udało
    się tam podtrzymać funkcjonowanie pięciu oddzielonych od ciał
    mózgów, w których stwierdzono ponad wszelką wątpliwość występo-
    wanie reakcji na bodźce dźwiękowe.
    Badania te mieszczą się w szeroko zakrojonych ramach prac nad
    skonstruowaniem "cyborga" (skrót od angielskiego "cybernetic or-
    ganism"). Niemiecki fizyk i cybernetyk Herbert W. Franke przed-
    stawił w jednej z rozmów zakrawające dziś jeszcze na sensację
    twierdzenie, iż za kilka dziesiątków lat w drogę ku obcym planetom, by
    szukać w Kosmosie śladów obcej inteligencji, wyruszą statki kosmicz-
    ne bez astronautów na pokładzie. Patrole kosmiczne bez astronautów?
    Herbert W. Franke zakłada, że elektroniczna aparatura sterowana
    będzie przez oddzielony od ludzkiego ciała mózg. Ten zanurzony
    w odżywczym płynie zasilanym bez przerwy świeżą krwią mózg
    stanowić będzie ośrodek sterujący statku kosmicznego. Franke przy-
    puszcza, że do takiego spreparowania najlepiej nadawać się będzie
    mózg nie narodzonego dziecka, ponieważ - nie obciążony jeszcze
    procesami myślowymi - bez przeszkód zdoła wchłonąć niezbędne do
    wypełnienia specjalnej misji kosmicznej zasady działania i informacje.
    Tak spreparowany mózg pozbawiony będzie świadomości bycia
    "człowiekiem". Herbert W. Franke twierdzi: "Emocje, jakie znamy,
    byłyby takiemu cyborgowi obce. Nie znałby on uczuć. Pojedynczy
    mózg ludzki awansuje do rangi wysłannika całej naszej planety."
    Również Roger A. MacGowan prognozuje użycie cyborga,
    pół-człowieka, pół-maszyny. Zdaniem tego naukowego praktyka,
    cyborg stanie się jak najbardziej pełną elektroniczną "istotą", której
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.