Start Erich von Daniken - Z powrotem do gwiazd, ebooki, Daniken von Erich Erich von Daniken - Dzień w którym przybyli Bogowie, ebooki, Daniken von Erich Estelle Maskame - Czy wspominałam, eBOOKi, seria DIMILY - Estelle Maskame Eurodzihad - WOLSKI MARCIN, ebook txt, Ebooki w TXT Eric Rogell sztuka wojny w uwodzeniu kobiet. mądrość mistrza sun tzu w służbie podrywu cała książka, ebooki Etykieta w biznesie. Praktyczny poradnik savoir-vivreu. Wydanie II rozszerzone - Adam Jarczyński, PDF, Ebooki Eric A. Meyer css według erica meyera. kolejna odsłona full scan, ebooki Eriq Neale microsoft small business server 2003. księga eksperta helion, ebooki esprit prog, Alarmy, domofony, P.Poż, Paradox Everything, Nuty do musicali i nie tylko |
Evangeline Anderson - Taming the Beast(1), EBOOKI @ .NOWOŚCI[ Pobierz całość w formacie PDF ]Taming the Beast Evangeline Anderson Tłumaczenie: aksela Anderson Evangeline – Taming the Beast Prolog Lochy Powietrze w lochu było chłodne i przesiąknięte wilgocią, które wraz ze stęchłym, miedzianym zapachem przywodziło na myśl starą krew. Gisella zadrżała, gdy powietrze zawirowało wokół jej nagich kostek, jakby próbowało odnaleźć drogę pod przewiewną, spódnicę, którą miała na sobie. Rozcięcie spódnicy sięgało jej ud i ukazywało skąpe pasmo jedwabiu, które miało służyć jej jako figi. W rzeczywistości ten skrawek tkaniny ledwie zakrywał jej płeć, zanim zwężał się do cienkich stringów, które znikały pomiędzy jej niedawno ogolonymi wargami sromowymi. Góra od jej ubrania była niewiele bardziej przyzwoita. Przezroczysta, utkana z najlepszego jedwabiu bluzka przywierała ciasno do jej pełnych piersi. Różowe pączki jej brodawek, które zmieniły się w twarde, małe punkciki zarówno ze strachu jak i z chłodnego powietrza, były dokładnie widoczne przez cienki materiał. Ktokolwiek widziałby ją teraz, mógłby przypuszczać, że ubrała się tak dla uwiedzenia – ale kogo lub co miałaby uwieść w tym ciemnym i ponurym lochu Gisella nie wiedziała. Zrobiła kolejny krok od przodu. Jej pantofle skrzypnęły o zakurzone kamienie, a ona była coraz bardziej świadoma, że drzwi za nią są zamknięte i nie ma żadnej drogi powrotu. Po jednej stronie zobaczyła duże łoże z baldachimem na którym piętrzyła się kosztowna pościel i grube materace. Ten widok zaskoczył ją – dlaczego więzień ma tak kosztownie urządzoną sypialnię? I czy była ona tym miejscem, w którym odbędzie się uwiedzenie? Nie śmiała pomyśleć o odpowiedzi na te pytanie, Gisella zrobiła kilka kroków do przodu, zagłębiając się w labirynt ciemności, oświetlony jedynie kilkoma małymi pochodniami, zawieszonymi w niewielkich odstępach wzdłuż ścian. Coś jeszcze kryło się w ciemnościach. Jej uwagę przykuł stos by aksela Anderson Evangeline – Taming the Beast czegoś białego, przypominającego kolorem kość słoniową, połyskujący słabym światłem w odległym kącie. Podeszła ostrożnie do przodu i zatrzymała się, ręką zasłoniła usta. Kości. Biały stos ułożony z doskonale wyczyszczonych kości. Ludzkich kości. Z każdą sekundą krzyk rósł jej w gardle, lecz został nagle ucięty przez głęboki głos, który rozległ się blisko jej lewego ucha. - Więc jesteś ostatnią ofiarą. Witaj w jaskini bestii, moja droga. by aksela Anderson Evangeline – Taming the Beast Rozdział 1 Dom publiczny Dwadzieścia cztery godziny wcześniej - Dobrze, tak więc wyruszasz służyć Bogini - wujek Edgar posłał jej uśmiech, który niewątpliwie miał wyrażać ojcowską dumę. Tymczasem dla Giselli Trelain wyraz jego wąskiej, końskiej twarzy ukazywał pożądanie a nie rodzinne uczucia. Niemniej jednak dziś wyjeżdżała, zatem stłumiła w sobie obrzydzenie jakie poczuła i miała nadzieję, że jest to ostatni raz kiedy go widzi na oczy. - Tak, wujku Edgarze - wymamrotała cicho, zerkając na swoją niebieską szatę podróżną. Nie była ona tak piękna jak ta w barwie czystej bieli, jaką miała otrzymać w świątyni, ale na razie wystarczała. - To taki wstyd, moja droga. Pomyśl o tych mężczyznach, którym mogłabyś dać tak wiele radości - jego oczy zlustrowały bezczelnie jej ciało, a Gisella była zaskoczona, że nie pozostawiły po sobie smug szlamu, który wyznaczałyby przebytą drogę. - Wiele radości - powtórzył, wciąż przypatrując się jej. - Jestem pewna, że lepiej przysłużę się jako kapłanka Światła - odpowiedziała sztywno. Osłoniwszy dłonią oczy, oddaliła wzrok tak, by nie patrzeć na niego jak rozbiera ją w myślach. - Czy mój autoszkowiec 1 przybędzie niedługo, aby mnie zabrać do kosmodromu? - Bardzo niedługo. A dokładnie, już tu jest - ze sposobu w jaki bawił się czymś w kieszeni – prawdopodobnie był to chip telefoniczny – Gisella zrozumiała, że jej wuj odkładał moment rozłąki tak długo jak mógł. Odczuła Autoszkowiec to mój włany i prywatny wymył, miezanina autokaru i poduzkowca, co mniej wicej znaczy angielkie łowo hovercoach użyte w oryginale (hover – poduszkowiec, coach – autokar). Jeli kto znajdzie właciwe tłumaczenie tego łowa, proz o inormacj by aksela 1 Anderson Evangeline – Taming the Beast więcej niż ulgę, kiedy cichobieżny, srebrny autokar podjechał pod posiadłość jej rodziców. Nie, teraz majątek należał do jej wujka, przypomniała sobie, i … Odwróciła się, by spojrzeć ostatni raz na nierówny, zielony trawnik, prowadzący do wysokiego, białego budynku, w którym dorastała. Przez dwadzieścia jeden z dwudziestu dwóch lat życia była bardzo szczęśliwa, żyjąc tu razem z rodzicami. Byli surowi, ale sprawiedliwi, wzruszająco oddani sobie nawzajem oraz Giselli. Możliwe, że byli czasami zbyt opiekuńczy – praktycznie nie znała świata poza zamieszkiwaną przez nich odludną dzielnicą – ale wciąż darzyła ich głęboką miłością. Po ich śmierci dom już nigdy nie był taki sam jak wcześniej, zwłaszcza gdy jej zachłanny, chciwy wujek przejął posesję jako jej prawowity właściciel. Tak bardzo za nimi tęskniła! Ale wiedziała, że zostawia za sobą jedynie wspomnienia, że w tym domu pozostało jedynie echo tego, co kiedyś miało tu miejsce. Pójście do świątyni by służyć jako kapłanka nie było jej marzeniem, ale w zaistniałej sytuacji ochroni ją to przed duchami przeszłości. Oraz przed jej lubieżnym wujkiem. - Dobrze - powiedziała, z trzaskiem zwalniając zapadkę zamka i umieszczając część bagażu w luksusowym wnętrzu autokaru. - Chyba nadszedł czas się pożegnać, wujku Edgarze. - Niestety tak. Podejdź, moja droga i uściśnij starego wujka - zanim Gisella zdążyła zaprotestować wziął ją w ramiona. - Jesteś pewna, że chcesz jechać? - wydyszał jej w ucho. - Zawsze możesz zostać tutaj ze mną. - Kiedy mówił, jedna ręka ześlizgnęła się z jej pleców, otoczyła krągłości jej pośladków i przycisnęła mocno do siebie. Gisella prawie zadławiła się, zaskoczona czynami wuja. - Wujku Edgarze, proszę! - powiedziała ostro, walcząc jednocześnie z jego ramionami. Był wszędzie tęgi i kościsty, oprócz grubego, tłustego brzuszyska, a sprzączka od paska wbijała się w nią mocno. Ale jeśli to nie jest by aksela [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||