Start
Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom 9.2 - Pył Snów. Pustkowia, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom1 -10[JoannaC]
Ewa Pałaczyńska - Winek - Oskar i reszta. Świat widziany oczami dziecka.DZIECKO, Ksiazki, Podręczniki
Etyka- etyczne aspekty poradnictwa zawodowego - książka, Etyka
Europe for Dummies 3rd Edition, książki, informatyka, Seria For Dummies
Eternal [Difficult], Nuty 1
Ergonomia(1), Ergonomia
Everest F A The master handbook of acoustics (MGH, Angielskie [EN](4)(2)
Europejska Strategia Bezpiecze, Wszystkie przydatne rzeczy na studia, Międzynarodowe stosunki polityczne
Etienne Balibar - Filozofia Marksa (2007), Filozofia
ewolucja-kodow, Logistyka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl

  • Essig Terry - Pierscionek z plastiku, Książki - Literatura piękna, H 2011- ostatnie

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Terry Essig
    Pierścionek z plastiku
    ROZDZIAŁ PIERWSZY
    - No, teraz dostaniecie za swoje! - Instruktorka pływania,
    Joanna Durbin, spojrzała groźnie na grupę rozchichotanych
    dzieci. - Ostatni etap stylem dowolnym był okropny. Niech
    każdy weźmie swój kij, czas przylać w parę tyłków!
    Co?! Hunter Pace zerwał się z miejsca. Wprawdzie
    dopiero od niedawna zajmował się dziećmi swojego brata i
    niezbyt pewnie czuł się w roli ojca, ale wiedział, że bicie
    dzieci jest zabronione. A nawet gdyby było inaczej, to nikt,
    obojętne, z jak długimi nogami, nie będzie katował członków
    jego nowej rodziny.
    Przesunął się w stronę basenu, ale po chwili stanął
    zaskoczony. Dzieci wcale nie były wystraszone. Trochę
    jęczały i narzekały, ale śmiały się przy tym, a po chwili każde
    wróciło na brzeg z niewielkim kijkiem w ręku.
    - W zeszłym tygodniu biła pani Matta! Teraz moja kolej!
    - upominała się słodka mała dziewczynka.
    - Niech pani zbije Billy'ego, znowu wpakował się na mój
    tor!
    - Wcale nie!
    - Muszę do łazienki! - pisnął rozpaczliwie jakiś
    chłopczyk, zaciskając nogi.
    - Więc leć szybko - powiedziała Joanna z miłym
    uśmiechem, a potem znów przybrała groźną minę. - I co mam
    z wami zrobić? - zapytała, marszcząc brwi.
    - Niech pani zbije nowe dzieci, może nauczą się szybciej
    pływać.
    Hunter znowu uniósł się ze swojego miejsca.
    - Marcus, znasz zasady - powiedziała trenerka. - Nowi
    nauczą się szybko pływać, kiedy nabiorą praktyki. Myślę, że
    zamiast tego zbiję ciebie.
    Tak, pomyślał Hunter. Przylej pyskatemu, niech nie
    dogaduje Karen i Robby'emu!
    Ale łobuz skakał poza jej zasięgiem.
    - Najpierw musi pani mnie złapać! - krzyknął i skoczył do
    wody. Po chwili wystawił głowę na powierzchnię i dodał: -
    Wiem, że pani tylko udawała, że bije Billy'ego, sam mi o tym
    powiedział!
    - Tak? To zobacz! - Złapała stojącą najbliżej
    dziewczynkę, przypadkiem swoją małą siostrę, przełożyła
    przez kolano i uderzyła głośno w pupę.
    Wszystkie dzieci, łącznie z ofiarą, śmiały się radośnie.
    - Powiem mamie! - zagroziła mała.
    - Och, nie! Aubrey, proszę nie rób tego! - błagała Jo,
    udając, że się boi. - Dam ci dodatkowy kawałek mojego
    urodzinowego tortu, to już w przyszły piątek...
    Kilkoro maluchów przysunęło się i słuchało z
    zainteresowaniem.
    - Nas też może pani zbić, jeśli dostaniemy ciasto! -
    zaproponował jeden z nich.
    - A jaki to tort? - Ten był bardziej ostrożny i chciał
    dokładnie wiedzieć, za co się sprzedaje.
    - Czekoladowy.
    - A ile będzie pani miała lat? - dopytywały się inne
    dzieciaki.
    - Będzie stara - odpowiedziała za nią siostrzyczka. -
    Bardzo stara. Będzie miała dwadzieścia pięć lat. Mama mówi,
    że to trzy razy więcej, niż my.
    - O rety! - westchnęła z przejęciem mała blondyneczka. -
    Naprawdę będzie już staruszką!
    Hunter przysłuchiwał się rozmowie z dużym
    zainteresowaniem. Dwadzieścia pięć? Tylko kilka lat młodsza
    od niego. Przyglądał jej się uważnie. Jeszcze nie był pewien,
    czy jest w jego typie... chociaż, by nie skłamać, musiał
    przyznać, że do tej pory każda zgrabna kobieta była w jego
    typie.
    Bo Hunter Pace przepadał za kobietami. Był wielbicielem
    miękkich zarysów ciała, krągłych kształtów i kapryśnych,
    nieprzewidywalnych zachowań. Hunter kochał je czule,
    wszystkie naraz i każdą z osobna, ale nigdy nie był
    zainteresowany stałym związkiem z wybraną przedstawicielką
    tego fascynującego gatunku. Mówiąc szczerze, ze wszystkich
    sił unikał małżeństwa i nerwowo reagował na każdą, choćby
    najbardziej nieśmiałą próbę wicia gniazdka przez aktualną
    bogdankę. Gdy całkiem przypadkiem skręcała do działu
    dziecięcego w supermarkecie, albo mimochodem wypytywała
    o okoliczne przedszkola i żłobki, wiedział, że trzeba zwijać
    żagle. Twardo strzegł swej kawalerskiej wolności, tłumacząc
    sobie, że nie jest gotowy do małżeństwa i zakładania rodziny.
    Aż do teraz.
    Bowiem nagle, i to zupełnie bez jego udziału, los spłatał
    mu niezłego figla. Gwałtownie potrzebował kobiety, żony dla
    siebie i matki dla dzieci, którymi Hunter co najmniej przez
    najbliższych piętnaście lat będzie musiał się opiekować. Jego
    starszy brat patrzył pewnie gdzieś tam z nieba i chichotał
    złośliwie.
    - Mam nadzieję, że dobrze się bawisz - mruknął,
    spoglądając z wyrzutem w górę. - Kiedyś się spotkamy i
    wtedy mi zapłacisz, zobaczysz!
    Kiedy jego brat zginął w wypadku samochodowym razem
    ze swoją żoną i zostawił mu czworo maluchów do
    wychowania, myślał, że bez trudu sam sobie poradzi. W
    końcu cóż to trudnego nakarmić dzieci i położyć spać o wpół
    do dziewiątej.
    Od kilku tygodni cała czwórka codziennie udowadniała
    mu, jak bardzo był naiwny.
    I właśnie teraz, kiedy dojrzał do usidlenia, Elaine
    wycofała się. Nie znaczy to, że nagle przestała lubić dzieci,
    skąd! Elaine chciała dzieci, ale własnych.
    Potrząsnął głową i znów zaczął przysłuchiwać się
    rozmowie o wieku Joanny, co zdaje się było dość delikatną
    kwestią.
    - Dzięki, Aubrey. - Jo spojrzała na siostrę z udawanym
    wyrzutem. - Papla. No dobrze - zarządziła po chwili. -
    Wszyscy do wody, i wszyscy dostaną ciasteczka. Piętnaście
    długości basenu. Uwaga, gotowi... start!
    Karen i Robby rozglądali się zakłopotani. Byli pierwszy
    raz na lekcji pływania, nie rozumieli komend i pewnie mieli
    wrażenie, że energiczna trenerka mówi w obcym języku.
    Hunter postanowił podejść do niej i poprosić, by dała im
    jakieś wskazówki. Szczerze mówiąc, miał też ochotę znaleźć
    się blisko niej. Była nie tylko bardzo ładna. Dynamiczna, stale
    roześmiana, wyglądała jak... jak brzoskwinka.
    Znowu się uniósł, ale zanim rozprostował swoje sto
    osiemdziesiąt pięć centymetrów, zrozumiał, że nie musi się
    wtrącać i opadł na ławkę. No cóż, pozostało mi tylko wstawać
    i siadać, pomyślał ironicznie.
    Joanna najpierw przeprowadziła „suchy" trening z Karen i
    Robbym, a gdy pozostałym dzieciom pozostały do
    przepłynięcia dwie długości, poleciła im wejść do wody i
    bacznie obserwowała; jak sobie radzą.
    Poszło im znakomicie i Hunter poczuł rodzicielską dumę,
    co było dla niego uczuciem nowym. Oddał również
    sprawiedliwość trenerce, której fachowość i świetny kontakt z
    podopiecznymi były godne uznania.
    Wreszcie Joanna kazała dzieciom wyjść z wody i
    zmierzyć puls. Robiły to trochę niewprawnie, ale chciała, żeby
    poczuły się jak wyczynowcy. Oczywiście nie każde z nich
    zamierza zdobyć olimpijskie złoto - jak Marcus, dopingowany
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.