Start
Europass - Suplement do Dyplomu Potwierdzającego Kwalifikacje Zawodowe PL, Europass - Suplement do Dyplomu Potwierdzającego Kwalifikacje Zawodowe
Europass - Mobilność PL, Europass Mobilność
Evelyn Levy Torrence i Steve Torrence www.quanyin.pl, Evelyn i Steve Torrence
Eset 4 Fix BoxMara 1.2 Trial Reset 31 day, ESET Smart Security 4.0.437 [PL] [Patch BoxMara 1.2 - Trial Reset]
Etery i epoksydy, chemia, 0, httpwww.pg.gda.plchemKatedryOrganaindex.phpoption=com content&view=category&id=34&Itemid=57&lang=pl, Technologie Ochrony Środowiska, Chemia Organiczna I dla sem. IV
Etery i epoksydy(1), chemia, 0, httpwww.pg.gda.plchemKatedryOrganaindex.phpoption=com content&view=category&id=34&Itemid=57&lang=pl, Technologie Ochrony Środowiska, Chemia Organiczna I dla sem. IV
Evil Dead (Martwe Zło) 1981 DVDRip, Martwe Zło 1-3 pl
Evangelion 1.0 You Are (Not) Alone, Evangelion 1.0 You Are (Not) Alone + Napisy PL
Essential Vocabulary For English Studies ang.pl, VOCABULARY
EuroSprinter ES64-U4 2009 DE Datenblatt Laenderpakete CZ HR H PL SK SLO, EuroSprinter
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl

  • Erica.Spindler.-.W.milczeniu.(P2PNet.pl), !!!!!!! NOWE !!!!!!!!!(hasło=1234)

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Erica Spindler
    W milczeniu
    (In Silence)
    Tłumaczyła Klaryssa Słowiczanka
    PROLOG
    Cypress Springs, Luizjana
    Czwartek 17 października 2002
    3.30
    Młot na Czarownice, tak go nazywano, zdrobniale Młotek, czekał cierpliwie. Kobieta
    niedługo powinna się pojawić. Był pewien, że się pojawi. Obserwował ją. Dobrze poznał jej
    rozkład dnia, jej zwyczaje. Poznał też zwyczaje sąsiadów.
    Wiedział wszystko.
    Wiedział, że jest zła, zepsuta do szpiku kości.
    Dzisiaj zapłaci za swoje zepsucie.
    Omiótł szybkim spojrzeniem tonącą w mroku sypialnię. Ubrania rozrzucone na pokrytej
    wytartą wykładziną podłodze. Na komodzie buteleczki, flakoniki, słoiczki z rozmaitymi
    kosmetykami, puszki po coli light i fancie, papierki po gumie do żucia, po cukierkach, pełna
    petów popielniczka.
    Dziwka, w dodatku fleja.
    Ogarnęła go rezygnacja, coś na kształt zniechęcenia, niesmak.
    Czego innego mógł się spodziewać po takiej jak ona? Nocny ptak, co noc inny facet.
    Nie, nie był święty, nie był też świętoszkiem, nic z tych rzeczy. I nie był naiwny. Znał świat.
    Takie czasy. Dzisiaj ludzie nie czekają do ślubu, żeby pójść ze sobą do łóżka. Był to w stanie
    zrozumieć. Nie pochwalał, ale rozumiał.
    Ona jednak nie znała umiaru, a Cypress Springs nie zamierzało tolerować jej rozwiązłości.
    Siedmiu jednogłośnie wyraziło swoją opinię, zaś on był ich przywódcą i on uświadomi
    jawnogrzesznicy, jak bardzo pobłądziła. To jego obowiązek.
    Młotek spojrzał na budzik stojący koło łóżka. Czekał już prawie godzinę. Wkrótce powinna
    nadejść. Poszła dzisiaj do CJ, baru w zachodniej części miasta, gdzie spotykali się tacy, co lubią
    ostrą zabawę. Poszła tam z facetem, który nazywał się, nawet to Młotek wiedział, DuBroc. Potem
    wylądowała u niego, zawsze tak robiła.
    A DuBroc? Cóż, dopuścił się występku. Młotek będzie musiał przyjrzeć się uważniej temu
    człowiekowi. Jeśli zajdzie konieczność, pan DuBroc zostanie ostrzeżony.
    W nocnej ciszy rozległ się zgrzyt klucza w zamku. Drzwi się otworzyły, zamknęły. Młotka
    przeszedł dreszcz. Dreszcz obrzydzenia do tego, co nieuniknione. Nie był żądnym krwi
    drapieżnikiem, choć ktoś mógłby tak o nim powiedzieć. Drapieżnik poluje na stworzenia od
    siebie słabsze, mniejsze. Zabija, by żyć, albo z czystej potrzeby zabijania.
    On nie jest ani potworem, ani sadystą.
    On jest człowiekiem honoru. Człowiekiem z gruntu prawym, żyjącym w bojaźni bożej.
    Patriotą.
    Nie z własnej woli sięgał po środki ostateczne, nie dla przyjemności to robił. Tak
    zdecydowało Siedmiu. Jednomyślnie uznali, że nie ma innego wyjścia: Młotek musi bronić
    drogich sobie, drogich całej społeczności wartości.
    Kobiety takie jak ona siały zgorszenie, przez nie szerzyło się zepsucie, upadała moralność.
    Nie one jedne, ma się rozumieć. Opoje, oszuści, złodzieje i kłamcy, oni wszyscy wykraczali
    przeciwko prawom ludzkim, a co gorsza i boskim.
    Celem Siedmiu była walka ze złymi obyczajami. Młotek i jego sześciu generałów postawili
    sobie szczytny cel: karać grzeszników, zachęcać do godziwego życia, do życia w czystości,
    w zgodzie z boskimi przykazaniami. Takiego życia, jakie poczciwi mieszkańcy Cypress Springs
    wiedli przez minionych sto lat z okładem. Mogli nocą bezpiecznie chodzić po ulicach, nie
    obawiając się napaści. Tu każdy spieszył z pomocą w potrzebie bliźniemu swemu, tu wartości
    rodzinne nie były tylko czczym hasłem wyborczym nadużywanym przez sprytnych polityków, tu
    naprawdę je wyznawano i respektowano.
    Uczciwość. Siła charakteru. Obyczajność. Pomiarkowanie we wszystkim. Oto zasady drogie
    każdemu dobremu obywatelowi i dobrej obywatelce Cypress Springs. Siedmiu niezłomnie stało
    na ich straży.
    Dla Młotka rozwiązłość była niczym bakteria atakująca zdrowy organizm. Porównanie samo
    się nasuwało, zważywszy, ile uwagi media poświęcały higienie oraz zdrowemu życiu. Taka
    złośliwa bakteria, raz przeniknąwszy do ciała, niszczy je niczym trąd, zamienia człowieka
    w nieszczęsną karykaturę samego siebie, wreszcie sprowadza nań śmierć. Podobnie zaraźliwa
    i niszcząca jest rozwiązłość: zagraża zdrowiu całej, żyjącej po bożemu społeczności. Młotek
    poprzysiągł sobie i Siedmiu tępić wszelkie zło, wypalać je niczym zarazę.
    Nadstawił uszu.
    Niczego nieświadoma kobieta, nucąc coś pod nosem, szła do sypialni, gdzie czekał. Dobrze
    ją słyszał. Aż za dobrze.
    To pełne zadowolenia, radosne podśpiewywanie... Wstrętne, po prostu wstrętne.
    Podniósł się, podszedł do drzwi. Kobieta przekroczyła próg. Chwycił ją od tyłu, przyciągnął
    do siebie, by zaś nie krzyczała, zasłonił jej usta dłonią w rękawiczce.
    Czuł bijący od grzesznicy zapach papierosów, alkoholu, tanich perfum i seksu.
    – Elaine St. Claire – zaczął cichym głosem, tłumionym dodatkowo przez maseczkę
    narciarską, którą miał na twarzy – zostałaś osądzona i uznana winną szerzenia nieobyczajności.
    Nie przestrzegasz zasad, które wyznaje nasza społeczność. Musisz zapłacić za swoje grzechy.
    Pociągnął ją w stronę łóżka. Próbowała się opierać, walczyć, ale żałosne to były próby, jakby
    mysz stawała przeciw lwu.
    Myślała na pewno, że on chce ją zgwałcić. Pierwej sam by się wytrzebił, niżby miał się
    sparzyć z taką jak ona. Poza wszystkim, cóż by to była za kara? Co za ostrzeżenie?
    Nie, on zamyślił dla niej coś zgoła innego, inną nauczkę jej zgotuje.
    Zatrzymał się tuż koło łóżka i odwrócił jej głowę tak, by spojrzała w dół, na materac. Żeby
    zobaczyła prezent, który na nią czekał.
    Narzędzie uczynione z kija baseballowego, jednego z tych miniaturowych kijów, które kibice
    kupują w otaczających stadion sklepikach z pamiątkami. Bardzo przemyślne to było narzędzie:
    owinięte metalową folią z puszek po coli light, ulubionym napoju Elaine St. Claire. Poodginał
    folię tak, że tworzyły się ostre blaszane języki. W zaokrąglony czubek kija wprawił podwójne
    ostrze noża. Tak, Młotek napracował się, a do tego włożył w swoje dzieło wiele inwencji.
    Poczuł, jak grzesznica, już przecież ogarnięta strachem, sztywnieje z przerażenia wobec tego,
    co niepojęte, niewyobrażalne. Dotąd, jak Młotek mógł się domyślać, lękała się czegoś, co choć
    straszne, to jednak wyobrażalne.
    – To dla ciebie, Elaine – złowieszczym głosem szepnął jej do ucha. – Lubisz się pieprzyć
    i będziesz miała to, co lubisz.
    Szarpnęła się, wywołując pobłażliwy uśmiech na twarzy Młotka.
    Nic jej nie wybawi. Nic jej nie pomoże. Sama zgotowała sobie ten los.
    Niemal jej współczuł. Tylko niemal. Tak, sama zgotowała sobie ten los, powtórzył
    w myślach. Sama jest sobie winna.
    – Rozpruję cię od dołu do góry – poinformował spokojnym, cichym głosem. – Od krocza do
    gardła. Od wewnątrz – dodał z naciskiem. – Bolesna, bardzo bolesna, powolna śmierć.
    Porozrywam ci wnętrzności. Nastąpi krwotok, potem przyjdzie szok, tracenie przytomności.
    Wreszcie agonia. I śmierć. Resztkami świadomości będziesz się modliłaby przyszła jak
    najszybciej.
    Wydała z siebie ni to krzyk, ni pisk, niczym śmiertelnie wystraszone, pochwycone w pułapkę
    zwierzę.
    – Myślisz, że można zajebać się na śmierć, Elaine? – zapytał obcesowo, rzucając słowo,
    które nigdy chyba, w żadnych innych okolicznościach, nie przeszłoby mu przez gardło.
    Szarpnęła się ponownie, daremnie próbując się uwolnić z morderczego chwytu.
    Dysproporcja sił była porażająca.
    – Wyobraź sobie – szeptał – co poczujesz, kiedy wepchnę ci ten przedmiot. Tam. Kiedy
    blacha zacznie ci rozrywać wnętrzności. Wyobraź sobie swój ból, swoją bezradność. Będziesz
    wiedziała, że za chwilę umrzesz, i będziesz błagała, żeby stało się to już, natychmiast. Będziesz
    pragnęła tylko jednego: wyzwolić się od cierpienia, od bólu. – Jeszcze bardziej ściszył głos. –
    Nie tak szybko. O nie. Może będziesz miała szczęście i stracisz świadomość. A może nie, tego
    nie potrafisz przewidzieć. Wiem, co zrobić, żebyś była jak najdłużej przytomna, znam sposoby.
    Będziesz skamlała o litość, ale cud się nie zdarzy. Nie pojawi się wybawiciel, nie licz na to. Nie,
    nikt cię nie uratuje. Nikt nie usłyszy twoich krzyków.
    – Był pewien, że mimo przerażenia rozumiała każde jego słowo. Drżała tak gwałtownie, że
    musiał ją mocno trzymać, by nie osunęła się na podłogę. Łzy spływały jej po policzkach
    niepowstrzymanym strumieniem. – To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Masz natychmiast
    wyjechać z Cypress Springs. Wynieś się po cichu, nikomu nie mówiąc słowa: znajomym,
    szefowi w pracy, właścicielowi mieszkania. Nikomu, rozumiesz? Jak puścisz parę z ust, to jakbyś
    popełniła samobójstwo. Policja ci nie pomoże, nie masz po co się do nich zgłaszać. Jeśli to
    zrobisz, będzie to twój koniec. Straszny koniec, wierz mi. Nie chcesz chyba umierać
    w męczarniach? – Kiedy wreszcie ją puścił, osunęła się bezwładnie na ziemię. Spojrzał z pogardą
    na to trzęsące się „coś”, co leżało u jego stóp. – Jest nas wielu. Wszystko wiemy, wszystko
    widzimy. Przed nami nie uciekniesz. Rozumiesz, Elaine St. Claire? – Gdy nie odpowiedziała,
    nachylił się i szarpnął ją za włosy.
    – Rozumiesz?
    – Tak – szepnęła. – Zro... zrobię... wszystko. Uśmiechnął się nieznacznie. Jego generałowie
    będą zadowoleni.
    – Mądra dziewczyna z ciebie, Elaine. Zapamiętaj sobie, co ci powiedziałem. To było
    ostrzeżenie. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Reszta zależy od ciebie. Masz do wyboru: życie
    z dala od naszego miasta albo śmierć w męczarniach.
    Młotek wziął narzędzie, które tak pieczołowicie przygotowywał przez wiele wieczorów,
    i wyszedł cicho z mieszkania, odprowadzany kobiecym łkaniem.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.