Start
Etyka psychologiczna - artykuł - Pomoc psychologiczna czy psychoterapia(1), Psychologia, Pomoc psychologiczna
Etiologiczna klasyfikacja cukrzycy, Pielęgniarstwo, Interna i pielęgniarstwo internistyczne, Diabetologia, Artykuły
ewangelizacja(1), Dokumenty (w tym Dokumenty Kościoła), Artykuły teologiczne, o ewangelizacji znalezione w internecie
Evolution, Filozofia, Filozofia - Artykuły
Evolution and the Problem of Other Minds(1), Filozofia, Filozofia - Artykuły
Evolution and the Problem of Other Minds, Filozofia, Filozofia - Artykuły
Ewangelie - omówienie, Artykuły różne, biblia i nie biblia
Evaluation of ethanol-chlorhexidine gluconate scrub surgical, Artykuły z zakresu dezynfekcji, Dezynfekcja - rodzaje baz, środków
Evidence for selectivity of absorption of volatile organic, Artykuły naukowe, SPME i HS-SPME
Etiuda Nr 12 c-moll Op. 10 (Rewolucyjna) - Allegro, Nuty
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl

  • Evelyne Pieiller - Koniec świata czy pewnego świata, Artykuły prasowe

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Evelyne Pieiller
    Koniec świata czy pewnego świata?
    Wyprzedaże na koniec świata się skończyły i nawet film Rolanda
    Emmericha, speca od katastrof na globalną skalę, nie wzbudza już emocji.
    A jednak nakręcanie zbiorowych strachów w związku z przepowiedniami
    sprzed setek lat jest czymś więcej niż tylko sposobem na wyciągnięcie
    pieniędzy z naszych kieszeni. Kryje się pod nimi siła bardzo rewolucyjna,
    która koniec traktuje jako uwerturę do nowego początku.
    Koniec świata przewidziany w kalendarzu Majów zrobił furorę. Co
    prawda nie wygląda na to, by mieszkańcy Ziemi, w związku z datą 21 grudnia,
    popadli w jakąś zbiorową panikę. Przeciwnie, raczej można zauważyć, że owa
    symboliczna data we Francji przywoływana jest raczej w ironicznej tonacji: „A
    ty, co robisz w związku z końcem świata?" – zapytywał słodziutko kobiecy głos
    w reklamie, zaś paryskie życie nocne dość arogancko i swobodnie proponuje
    F*uck les Mayas

    wieczór optymistów
    w Gaîté-Lyrique czy
    Last Dance
    w La
    Villette. Co nie zmienia faktu, że zadziwiający jest ów niezwykły oddźwięk, z
    jakim spotkała się ta przepowiednia. Skąd on się, na Boga, bierze?
    Trudno oczywiście nie wiązać owego nadmiernego, nawet jeśli
    utrzymanego w żartobliwym tonie, zainteresowania przepowiednią, która w
    innych czasach może nie zwróciłaby aż takiej uwagi, z powszechnym
    niepokojem panującym w krajach dotkniętych „kryzysem". Można powiedzieć,
    że co roku mamy jakąś zapowiedź końca świata… Poczynając od niepokojów
    związanych z nadchodzeniem roku 2000 [1], dla których doskonałym
    pretekstem stało się oczekiwanie gigantycznego „bugu", od którego miała się
    rozpaść globalna sieć informatyczna, zaczęliśmy przyzwyczajać się do
    proroctw wyciągniętych ze starych magicznych ksiąg, przypominających naszej
    tracącej pewność siebie współczesności, że też nie jest wolna od
    millenarystycznej trwogi. Wtedy nauczyliśmy się sporo o Nostradamusie,
    dzisiaj zaś dowiadujemy się wiele na temat cywilizacji prekolumbijskich w
    Ameryce.
    Millenium radykalnej zmiany
    Tym niemniej nasza wiedza na temat millenaryzmu, jest w najlepszym
    razie bardzo skromna, a w najgorszym – roi się od błędów. A wydaje się, że
    może uzupełnienie tych braków byłoby ważniejsze niż śledzenie wyliczeń
    Majów, zwłaszcza, że niewykluczone, iż odzew, z jakim spotykają się dzisiaj
    rzeczone wyliczenia – żartobliwy, ale jednak uparty – ma jakiś związek z
    dziejami tego fenomenu, który w oficjalnej historii jest sprowadzany do
    nieaktualnego (dzięki Bogu) przesądu, do „wielkiej trwogi" przed nadejściem
    roku 1000. Tymczasem jest to zjawisko znacznie bardziej zaskakujące,
    stymulujące i znacznie bardziej zdolne zachwiać podstawami naszego świata.
    „Millenaryści są przekonani, że pewnego dnia może nadejść – i na pewno
    nadejdzie – koniec takiego świata, jaki znamy, by w jego miejsce mógł narodzić
    się zupełnie nowy świat." [2] Millenaryzm rodzi się z wiary. Wiąże się z
    motywem apokalipsy i opiera się, wedle wyjaśnień chrześcijańskich (gdyż w
    judaizmie i islamie rozumiany jest jeszcze inaczej) na wierze w nadejście
    Królestwa Bożego na ziemi, tysiąca lat pokoju: Millenium.
    To wierzenie przetrwało za pośrednictwem rozmaitych średniowiecznych
    „sekt" do dziś, inspirując po drodze ważne ruchy społeczne. Gdyż owe nadzieje
    na „całkowitą i radykalną zmianę", by zacytować historyka Erica Hobsbawma,
    w myśl ideałów zwartych w Ewangelii, nie zawsze sprowadzały się do biernego
    oczekiwania – czasem przeradzały się w dążenie do skonkretyzowania i
    urzeczywistnienia wyznawanych wartości, do ustanowienia w świecie
    doczesnym królestwa sprawiedliwości i równości między ludźmi wyznawanej
    przez prymitywne chrześcijaństwo.
    Nie chodzi tu bynajmniej o żadnych nawiedzonych, o wszelkiego rodzaju
    zapaleńców, o ów średniowieczny z ducha styl, który dzisiaj najczęściej
    wiążemy z pojęciem millenaryzmu. Chodzi raczej o rewolucyjny romantyzm.
    W XVI w., w czasach humanizmu i renesansu, pojawił się ruch
    millenarystyczny inicjujący „największą rewoltę ludową, jaka nastąpiła między
    powstaniem Spartakusa a wielką rewolucją francuską" [3], jak twierdził
    Fryderyk Engels, a mianowicie niemiecką „wojnę chłopską", określaną również
    wiele mówiącą nazwą jako „bunt zwyczajnych ludzi" (1524-1525).
    Bóg nie może dłużej czekać
    By właściwie ocenić wstrząsający charakter tego wydarzenia, trzeba
    zobaczyć je we właściwym dla niego kontekście. Była to epoka niezwykłych
    transformacji, które coraz jawniej dowodziły, że świat nie przybrał jeszcze
    swojej ostatecznej postaci i jest pełen możliwości dotychczas
    niewyobrażalnych, a panujący porządek nie jest wcale niezmienny i ostateczny.
    Co za tym idzie – można go zmienić. Właśnie pod koniec XV w. odkryty został
    „nowy świat", a w 1521 r. pewien mnich imieniem Luter został
    ekskomunikowany za wystąpienie przeciwko autorytetowi papieża. Był to
    wielki wstrząs, a horyzont tego, co możliwe, znacznie się przesunął. Okazało
    się, że można być chrześcijaninem na inny sposób, niż było to wymagane przez
    ostatnie wieki.
    Zaczęły się więc marzenia o wymyślaniu przeszłości i kontestowaniu
    teraźniejszości. W Anglii Tomasz More opublikował w 1516 r.
    Utopię
    . Między
    1606 a 1616 r. ukazywał się
    Don Kichot
    . Ruch reformacyjny zachęcał do
    samodzielnej lektury tekstów świętych (Luter przetłumaczył na niemiecki
    Nowy Testament) i zdawał się przekonywać, że nie trzeba respektować
    zastanego porządku, jeśli nie jest on sprawiedliwy. W takich to właśnie nowych
    horyzontach myślowych, w takiej oto nowej konfiguracji wyobrażeniowej
    zrodził się ów kolejny bunt, bunt przeciwko panom, przeciwko klerowi i
    przeciwko posiadaczom. Ale do jego radykalizacji przyczyniło się jak
    najpoważniejsze potraktowanie nadziei wyczytanych z Ewangelii. Od jeziora
    Bodeńskiego po południowe tereny Niemiec, Szwajcarii, Lotaryngii i Alzacji,
    kolejno powstawali robotnicy pracujący w kopalniach, chłopi i drobni
    rzemieślnicy. Ich powstanie zaś znalazło artykulację i stymulację w słowach
    mistrza teologii Tomasza Münzera (1490-1525), który stanął na jego czele.
    Przyczyny zamieszek miały oczywiście charakter ekonomiczny i społeczny, ale
    słowa i działalność Münzera spotkały się z wystarczającym odzewem, by
    skierować je w kierunku „rewolucjonizmu religijnego": „Kiedy wreszcie
    obudzicie się ze snu? (…) Bóg nie może dłużej czekać, by się objawić, musicie
    powstać."
    Według Münzera Bóg nie toleruje letniości. Trzeba powrócić do
    pierwotnego radykalizmu prawa chrześcijańskiego, nawet jeśli musi to
    oznaczać rewolucyjną przemoc. Zastanawiające jest jak to, co polityczne i to,
    co religijne znajduje w pewnych okolicznościach swój wyraz. Ich manifest jest
    zaskakujący: wybieralność duchownych, równe prawa dla wszystkich, koniec z
    przywilejami szlachty… Ten millenaryzm, którym entuzjastycznie
    zainteresował się, po Engelsie, Ernst Bloch [4], wiąże się z odwagą działania na
    rzecz ewangelicznego ideału, „dobrej nowiny", odwagą, za którą stoi lęk przed
    silniejszymi oraz przed myślą, że słowo Ewangelii może zostać pozbawione
    konkretnej rzeczywistości.
    Warto też zauważyć, że chociaż bunt stłumiono, buntowników ukarano, a
    Münzera torturowano i stracono, millenarystyczne nadzieje nie zostały
    zniszczone. Uparte marzenie o sprawiedliwości i o fundamentalnej równości
    będzie powracało niejednokrotnie. Na przykład w teokratycznej republice
    anabaptystów w Münster [5], gdzie wszystkie dobra zostały uwspólnione
    (1535), albo w Anglii podczas wojny domowej (1642-1649), gdy lewelerzy
    walczyli o zniesienie przywilejów i o prawo wyborcze w imię naturalnych praw
    wszystkich ludzi, którzy rodzą się wolni i równi… Te rewolty również zostały
    stłumione. Ale stojące za nimi dążenia i inspiracje dalej się rozprzestrzeniały po
    całej Europie.
    Zapomniane źródła Europy
    Mogłoby się wydawać, że Europa opowie się z całego serca za tymi
    rewolucjonistami, bohaterskimi prekursorami walki, która z czasem
    doprowadziła do powstania naszej demokracji, tak ceniącej sobie ideały
    „równości". Ale tak się nie stało. Kiedy Rada Europy zebrała się na swoim
    założycielskim spotkaniu w 1949 r. planując działania na rzecz konsolidacji
    „kulturowej tożsamości europejskiej" i z przekonaniem tak silnym, że
    niebojącym się banału, ogłosiła potrzebę dążenia do „jak najlepszej informacji
    na temat historii i kultury europejskiej w celu promowania europejskiej
    świadomości" [6], w rozlicznych formułowanych wówczas programach
    „federacyjnych" nie zamajaczył nawet cień aluzji do omówionych wyżej
    ruchów społecznych. Europa woli otaczać kultem drogę św. Jakuba prowadzącą
    do Santiago de Compostela (którą spotkał ten zaszczyt, że została nazwana
    pierwszym europejskim „szlakiem kulturowym") i wdzięczną muzykę
    Wolfganga Amadeusza Mozarta.
    Tymczasem jednak, mimo ciszy i zapomnienia, w których oficjalna
    historia stara się pogrążyć owe rewolty wzniecone w imię ideału
    równościowego [7], ów stary sen wciąż żyje, nawet jeśli ujawnia się czasem w
    klimatach new age’owskich i nawet jeśli prowadzi czasem do mylenia końca
    pewnego świata z końcem świata. Czy te rewolucje zostały całkowicie
    przegrane? Nie. I nie będą przegrane tak długo, dopóki tli się nadzieja na
    możliwość zaistnienia innego świata. A sądząc po tym, jak wciąż poszukuje się
    nowych dróg i nowych utopii, będzie się ona tliła również w przyszłości…
    tłum. Magdalena Kowalska
    [1] Zob. Ignacio Ramonet, „Les peurs de l’an 2000",
    Le Monde diplomatique,
    grudzień 2000.
    [2] Eric Hobsbawm,
    Les Primitifs de la révolte dans l’Europe moderne,
    nieoublikowany wstęp autora, Pluriel, Paryż 2012.
    [3] Friedrich Engels,
    Wojna chłopska w Niemczech
    , Warszawa 1950.
    [4] Ernst Bloch,
    Thomas Münzer, théologien de la Révolution,
    Les Prairies
    ordinaires, Paryż 2012.
    [5] Por
    .
    Marguerite Yourcenar,
    Læuvre au noir
    , Gallimard, „Folio", Paryż 1976;
    Friedrich Dürrenmatt,
    Les Anabaptistes,
    L’Age d’Homme, Lozanna 1994;
    Dieter Forte,
    Martin Luther et Thomas Münzer ou les débuts de la comptabilité
    ,
    L’Arche, Paryż 1973; Luther Blissett,
    L’æil de Carafa,
    Seuil, Paryż 2001; La
    Compagnie Jolie Môme,
    Faust et l’homme ordinaire
    .
    [6] Uroczysta deklaracja stuttgarcka o Unii Europejskiej z 19 czerwca 1983 r.
    [7] Ale w NRD Münzer był czczony jako jeden z narodowych bohaterów.
    Źródło: Le Monde diplomatique 1/2013
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.