![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Start Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom 9.2 - Pył Snów. Pustkowia, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom1 -10[JoannaC] Ewa Pałaczyńska - Winek - Oskar i reszta. Świat widziany oczami dziecka.DZIECKO, Ksiazki, Podręczniki Etyka- etyczne aspekty poradnictwa zawodowego - książka, Etyka Europe for Dummies 3rd Edition, książki, informatyka, Seria For Dummies Eternal [Difficult], Nuty 1 Ergonomia(1), Ergonomia Everest F A The master handbook of acoustics (MGH, Angielskie [EN](4)(2) Europejska Strategia Bezpiecze, Wszystkie przydatne rzeczy na studia, Międzynarodowe stosunki polityczne Etienne Balibar - Filozofia Marksa (2007), Filozofia ewolucja-kodow, Logistyka |
Essig Terry - Pierscionek z plastiku, Książki - Literatura piękna, H 2011- ostatnie[ Pobierz całość w formacie PDF ]Terry Essig Pierścionek z plastiku ROZDZIAŁ PIERWSZY - No, teraz dostaniecie za swoje! - Instruktorka pływania, Joanna Durbin, spojrzała groźnie na grupę rozchichotanych dzieci. - Ostatni etap stylem dowolnym był okropny. Niech każdy weźmie swój kij, czas przylać w parę tyłków! Co?! Hunter Pace zerwał się z miejsca. Wprawdzie dopiero od niedawna zajmował się dziećmi swojego brata i niezbyt pewnie czuł się w roli ojca, ale wiedział, że bicie dzieci jest zabronione. A nawet gdyby było inaczej, to nikt, obojętne, z jak długimi nogami, nie będzie katował członków jego nowej rodziny. Przesunął się w stronę basenu, ale po chwili stanął zaskoczony. Dzieci wcale nie były wystraszone. Trochę jęczały i narzekały, ale śmiały się przy tym, a po chwili każde wróciło na brzeg z niewielkim kijkiem w ręku. - W zeszłym tygodniu biła pani Matta! Teraz moja kolej! - upominała się słodka mała dziewczynka. - Niech pani zbije Billy'ego, znowu wpakował się na mój tor! - Wcale nie! - Muszę do łazienki! - pisnął rozpaczliwie jakiś chłopczyk, zaciskając nogi. - Więc leć szybko - powiedziała Joanna z miłym uśmiechem, a potem znów przybrała groźną minę. - I co mam z wami zrobić? - zapytała, marszcząc brwi. - Niech pani zbije nowe dzieci, może nauczą się szybciej pływać. Hunter znowu uniósł się ze swojego miejsca. - Marcus, znasz zasady - powiedziała trenerka. - Nowi nauczą się szybko pływać, kiedy nabiorą praktyki. Myślę, że zamiast tego zbiję ciebie. Tak, pomyślał Hunter. Przylej pyskatemu, niech nie dogaduje Karen i Robby'emu! Ale łobuz skakał poza jej zasięgiem. - Najpierw musi pani mnie złapać! - krzyknął i skoczył do wody. Po chwili wystawił głowę na powierzchnię i dodał: - Wiem, że pani tylko udawała, że bije Billy'ego, sam mi o tym powiedział! - Tak? To zobacz! - Złapała stojącą najbliżej dziewczynkę, przypadkiem swoją małą siostrę, przełożyła przez kolano i uderzyła głośno w pupę. Wszystkie dzieci, łącznie z ofiarą, śmiały się radośnie. - Powiem mamie! - zagroziła mała. - Och, nie! Aubrey, proszę nie rób tego! - błagała Jo, udając, że się boi. - Dam ci dodatkowy kawałek mojego urodzinowego tortu, to już w przyszły piątek... Kilkoro maluchów przysunęło się i słuchało z zainteresowaniem. - Nas też może pani zbić, jeśli dostaniemy ciasto! - zaproponował jeden z nich. - A jaki to tort? - Ten był bardziej ostrożny i chciał dokładnie wiedzieć, za co się sprzedaje. - Czekoladowy. - A ile będzie pani miała lat? - dopytywały się inne dzieciaki. - Będzie stara - odpowiedziała za nią siostrzyczka. - Bardzo stara. Będzie miała dwadzieścia pięć lat. Mama mówi, że to trzy razy więcej, niż my. - O rety! - westchnęła z przejęciem mała blondyneczka. - Naprawdę będzie już staruszką! Hunter przysłuchiwał się rozmowie z dużym zainteresowaniem. Dwadzieścia pięć? Tylko kilka lat młodsza od niego. Przyglądał jej się uważnie. Jeszcze nie był pewien, czy jest w jego typie... chociaż, by nie skłamać, musiał przyznać, że do tej pory każda zgrabna kobieta była w jego typie. Bo Hunter Pace przepadał za kobietami. Był wielbicielem miękkich zarysów ciała, krągłych kształtów i kapryśnych, nieprzewidywalnych zachowań. Hunter kochał je czule, wszystkie naraz i każdą z osobna, ale nigdy nie był zainteresowany stałym związkiem z wybraną przedstawicielką tego fascynującego gatunku. Mówiąc szczerze, ze wszystkich sił unikał małżeństwa i nerwowo reagował na każdą, choćby najbardziej nieśmiałą próbę wicia gniazdka przez aktualną bogdankę. Gdy całkiem przypadkiem skręcała do działu dziecięcego w supermarkecie, albo mimochodem wypytywała o okoliczne przedszkola i żłobki, wiedział, że trzeba zwijać żagle. Twardo strzegł swej kawalerskiej wolności, tłumacząc sobie, że nie jest gotowy do małżeństwa i zakładania rodziny. Aż do teraz. Bowiem nagle, i to zupełnie bez jego udziału, los spłatał mu niezłego figla. Gwałtownie potrzebował kobiety, żony dla siebie i matki dla dzieci, którymi Hunter co najmniej przez najbliższych piętnaście lat będzie musiał się opiekować. Jego starszy brat patrzył pewnie gdzieś tam z nieba i chichotał złośliwie. - Mam nadzieję, że dobrze się bawisz - mruknął, spoglądając z wyrzutem w górę. - Kiedyś się spotkamy i wtedy mi zapłacisz, zobaczysz! Kiedy jego brat zginął w wypadku samochodowym razem ze swoją żoną i zostawił mu czworo maluchów do wychowania, myślał, że bez trudu sam sobie poradzi. W końcu cóż to trudnego nakarmić dzieci i położyć spać o wpół do dziewiątej. Od kilku tygodni cała czwórka codziennie udowadniała mu, jak bardzo był naiwny. I właśnie teraz, kiedy dojrzał do usidlenia, Elaine wycofała się. Nie znaczy to, że nagle przestała lubić dzieci, skąd! Elaine chciała dzieci, ale własnych. Potrząsnął głową i znów zaczął przysłuchiwać się rozmowie o wieku Joanny, co zdaje się było dość delikatną kwestią. - Dzięki, Aubrey. - Jo spojrzała na siostrę z udawanym wyrzutem. - Papla. No dobrze - zarządziła po chwili. - Wszyscy do wody, i wszyscy dostaną ciasteczka. Piętnaście długości basenu. Uwaga, gotowi... start! Karen i Robby rozglądali się zakłopotani. Byli pierwszy raz na lekcji pływania, nie rozumieli komend i pewnie mieli wrażenie, że energiczna trenerka mówi w obcym języku. Hunter postanowił podejść do niej i poprosić, by dała im jakieś wskazówki. Szczerze mówiąc, miał też ochotę znaleźć się blisko niej. Była nie tylko bardzo ładna. Dynamiczna, stale roześmiana, wyglądała jak... jak brzoskwinka. Znowu się uniósł, ale zanim rozprostował swoje sto osiemdziesiąt pięć centymetrów, zrozumiał, że nie musi się wtrącać i opadł na ławkę. No cóż, pozostało mi tylko wstawać i siadać, pomyślał ironicznie. Joanna najpierw przeprowadziła „suchy" trening z Karen i Robbym, a gdy pozostałym dzieciom pozostały do przepłynięcia dwie długości, poleciła im wejść do wody i bacznie obserwowała; jak sobie radzą. Poszło im znakomicie i Hunter poczuł rodzicielską dumę, co było dla niego uczuciem nowym. Oddał również sprawiedliwość trenerce, której fachowość i świetny kontakt z podopiecznymi były godne uznania. Wreszcie Joanna kazała dzieciom wyjść z wody i zmierzyć puls. Robiły to trochę niewprawnie, ale chciała, żeby poczuły się jak wyczynowcy. Oczywiście nie każde z nich zamierza zdobyć olimpijskie złoto - jak Marcus, dopingowany [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |