![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Start Eugeniusz Paukszta - Srebrna lawica 01 - Srebrna lawica, Paukszta Eugeniusz Estrada i Studio 01 2008, Do czytania, Estrada i Studio, 2008 Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych 01 - Ogrody Księżyca, Malazańska Księga Poległych Ethos Magazine 01, Podreczniki RPG, Ethos Magazine Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych 07 - Wicher smierci 01 - Imperium, Malazańska Księga Poległych Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych 04 - Dom łańcuchów 01 - Dawne dni, Malazańska Księga Poległych Eugeniusz Paukszta - Zlote korony ksiecia Dardanow 01, Paukszta Eugeniusz Essential Mix - Simian Mobile Disco [09.01.2010], MUZYKA, !! ESSENTIAL MIX !! Europejska koncepcja zapewnienia bezpieczeństwa związanego z maszynami, 01. Maszyny i urządzenia - wymagania ogólne i minimalne Etap 3 - Teoria, Szkoła, Liceum, Chemia, Olimpiada chemiczna, 49. Olimpiada |
Eragon 01, Dziedzictwo - Christopher Paolini[ Pobierz całość w formacie PDF ]EragonDZIEDZICTWA KSIĘGA PIERWSZAPROLOG: Cień grozyWiatr zawodził w ciemnociach, niosšc ze sobš woń, która mogłaby odmienić losy wiata.Wysoki Cień uniósł głowę i zaczšł węszyć w powietrzu. Wyglšdał jak człowiek, tyle Se miałszkarłatne włosy i rdzawoczerwone oczy.Wzdrygnšł się zdumiony. Wiadomoć okazała się prawdš: byli tu. A moSe to pułapka?RozwaSył wszystkie za i przeciw, po czym rzekł lodowatym głosem:- Rozdzielcie się, ukryjcie za drzewami i krzakami. Musicie zatrzymać kaSdego, kto się tuzjawi... albo sami zginiecie.Otaczajšca go dwunastka urgali, uzbrojonych w krótkie miecze I okršgłe Selazne tarczepokryte czarnymi symbolami, rozbiegła się, głono szurajšc. One takSe przypominały ludzi okrzywych nogach I grubych masywnych ramionach, jakby stworzonych do tego, by miaSdSyćw miertelnym uchwycie. Znad małych uszu wyrastały skręcone rogi. Potworne istoty ukryłysię wród poszycia, pomrukujšc głono. Wkrótce szelest lici ucichł i w lesie znów zapanowałspokój.Cień wyjrzał na szlak zza grubego pnia drzewa. aden człowiek nie dostrzegłby niczego wtakiej ciemnoci, dla niego jednak słabiutka powiata księSyca była jasna niczym promieniesłońca, zalewajšce drzewa.Widział wyranie i ostro najdrobniejszy szczegół. Trwał bez ruchu, nienaturalnie cicho,ciskajšc w dłoni długi jasny miecz. WzdłuS klingi biegło cieniutkie kręte wySłobienie. Brońbyła wystarczajšco wšska, by wniknšć między Sebra, lecz doć solidna, by przecišć nawetnajtwardszš zbroję.Urgale nie widziały tak dobrze jak Cień, poruszały się po omacku niczym lepi Sebracy,niezdarnie wymachujšc broniš. Nagle ciszę przeszyło donone pohukiwanie sowy. Czekali wnapięciu, aS ptak odleci. Potwory zadrSały w zimnym nocnym powietrzu. Jeden z nichnastšpił cięSkim butem na gałšzkę, która pękła z trzaskiem. Cień syknšł gniewnie i urgaleskuliły się przeraSone. Z trudem zwalczył niesmak - cuchnęły zepsutym mięsem - i odwróciłgłowę. To tylko narzędzia, nic więcej.Minuty zamieniały się w godziny, a Cień z trudem opanowywał zniecierpliwienie. Wońmusiała daleko wyprzedzać swych włacicieli. Nie pozwolił urgalom wstać ani się rozgrzać.Sobie takSe odmówił tego luksusu. Czuwał za drzewem, nieustannie obserwujšc szlak. Lasemzakołysał kolejny powiew wiatru. Tym razem woń była silniejsza. Podniecony, uniósł cienkšwargę, odsłaniajšc zęby.- Szykujcie się - szepnšł.Całe jego ciało wibrowało, czubek miecza zataczał nieduSe kręgi. Trzeba było wielu knowań iwiele bólu, by doprowadzić go do tej chwili. Nie mógł teraz przegrać, stracić wszystkiego.Głęboko osadzone oczy urgali rozbłysły pod nawisami masywnych brwi. Stwory mocniejchwyciły broń. Cień pierwszy usłyszał brzęk: co twardego uderzyło o kamień. Z mrokuwyłoniły się niewyrane plamy szaroci, które zbliSały się z kaSdš chwilš.Trzy białe konie niosły jedców wprost w pułapkę. Dumnie unosiły głowy, ich grzywyfalowały w blasku księSyca niczym Sywe srebro.Na pierwszym rumaku siedział elf o spiczastych uszach i eleganckich ukonych brwiach. Byłsmukły, lecz silny i gibki niczym rapier. Przez ramię przewiesił potęSny łuk. U boku,naprzeciw kołczana pełnego strzał o lotkach z łabędzich piór, zwisał miecz.Ostatni jedziec miał podobnš jasnš twarz i ostre rysy. W prawej dłoni trzymał długšwłócznię, u pasa wisiał biały sztylet. Głowę okrywał mu kunsztownej roboty hełm, zdobionybursztynem i złotem.Między nimi jechała kruczowłosa elfia dama. Zdawała się promieniować spokojem; ciemneoczy płonęły w okolonej czarnymi lokami twarzy. Strój miała prosty, co jeszcze podkrelałojej niezwykłš urodę. Do pasa przytroczyła miecz, a przez plecy przerzuciła długi łuk ikołczan. Przed sobš w siodle wiozła sakwę - co chwila zerkała na niš, jakby upewniajšc się,Se wcišS tam jest.Jeden z elfów przemówił, zniSajšc głos; Cień nie dosłyszał jego słów. Dama odpowiedziaławładczo i jej straSnicy zamienili się miejscami: ten w hełmie wyjechał naprzód, pewniejchwytajšc włócznię. Bez Sadnych podejrzeń minęli kryjówkę Cienia i kilku pierwszychurgali.Cień juS czuł smak zwycięstwa, gdy wtem wiatr gwałtownie zmienił kierunek i powiał wstronę elfów, niosšc cięSki smród urgali. Konie parsknęły gniewnie, zarzucajšc łbami.Jedcy zesztywnieli, rozejrzeli się niespokojnie, błyskawicznie zawrócili wierzchowce ipogalopowali z powrotem.Rumak elfiej damy wystrzelił naprzód, pozostawiajšc straSników daleko w tyle. Porzucajšckryjówkę, urgale wypuciły w ich lady deszcz czarnych strzał. Cień wyskoczył zza pnia iwykrzyknšł:- Garjzla!Z jego ręki wytrysnšł czerwony płomień, zalewajšc drzewa blaskiem barwy krwi. Promieńtrafił wierzchowca elfki, który runšł na ziemię z przeszywajšcym kwikiem. Elfka z nieludzkšszybkociš zeskoczyła mu z grzbietu, wylšdowała lekko i obejrzała się przez ramię nastraSników.miercionone strzały urgali zdšSyły juS powalić obu elfów. Wojownicy spadli ze swychszlachetnych rumaków i legli na ziemi w kałuSach krwi. Urgale rzuciły się ku nim.- Za niš! - krzyknšł Cień. - To jš chcę dostać!Stwory wymamrotały co w odpowiedzi i popędziły cieSkš. Na widok dwóch martwychtowarzyszy, z ust elfki dobył się cichy krzyk. Postšpiła krok ku nim, potem jednak przeklęławrogów i mignęła w las.Podczas gdy urgale miotały się wród pni, Cień wspišł się na sterczšcš ponad wierzchołkamidrzew granitowš iglicę. Widział stamtšd cały otaczajšcy ich las. Uniósł rękę, powiedział:Beetq istarli! i ćwierćmilowy odcinek lasu stanšł w płomieniach. Z ponurš determinacjš Cieńwypalał kolejne fragmenty, aS w końcu miejsce pułapki otoczył piercień ognia o rednicypółtorej mili - rozSarzona korona poród ciemnych drzew. Zadowolony obserwował uwaSniekršg, pilnujšc, by ogień nie przygasł.Obręcz ognia zacieniała się, zmniejszajšc teren, który musiały przeszukać urgale. Nagle Cieńusłyszał wrzaski i ochrypły krzyk. Pomiędzy drzewami dostrzegł poruszenie: trzy miertelnieranione stwory runęły na ziemię. Ujrzał teS elfkę, uciekajšcš przed pozostałymi urgalami.Z niewiarygodnš szybkociš biegła w stronę granitowej iglicy. Cień obejrzał uwaSnie terendwadziecia stóp niSej, po czym skoczył i wylšdował zręcznie tuS przed niš. Uskoczyłagwałtownie i rzuciła się biegiem ku cieSce. Z jej miecza ciekała czarna krew urgali, plamišctrzymanš w dłoni sakwę.Rogate potwory wynurzyły się z lasu i otoczyły elfkę, odcinajšc jej drogę ucieczki. Osaczona,rozglšdała się gwałtownie w poszukiwaniu wyjcia. Gdy go nie dostrzegła, wyprostowała sięi z królewskš wzgardš spojrzała na przeladowców. Cień podszedł do niej, unoszšc rękę,napawajšc się bezradnociš zdobyczy.- Brać jš.W chwili gdy urgale skoczyły naprzód, elfka otworzyła sakwę, co wyjęła i upuciła jš naziemię. W dłoniach trzymała duSy szafirowy kamień, w którym odbijał się gniewny blaskpoSarów. Podniosła go nad głowę, jej wargi poruszyły się, formułujšc desperackie słowa.- Garjzla! - rzucił gwałtownie Cień.Z jego dłoni wystrzeliła kula czerwonego ognia i poleciała ku elfce, chySo niczym strzała.Spóniła się jednak. Na moment las zalała szmaragdowa powiata, kamień zniknšł - a potemczerwony ogień powalił jš na ziemię.Cień zawył z wciekłoci i ruszył naprzód, uderzajšc gniewnie mieczem w drzewo. Klinga dopołowy zagłębiła się w pniu i tkwiła tam, wibrujšc. Wystrzelił z dłoni dziewięć promienienergii, natychmiast zabijajšc urgale, po czym uwolnił miecz i podszedł do elfki.Z jego ust posypały się proroctwa zemsty, wypowiedziane w potwornym, tylko jemu znanymjęzyku. Zaciskajšc chude dłonie, spojrzał wciekle w niebo. Zimne gwiazdy patrzyły na niegospokojnie niczym obserwatorzy z innego wiata. Z niesmakiem wykrzywił usta, po czympochylił się nad nieprzytomnš elfkš.Jej uroda, która zachwyciłaby kaSdego miertelnika, dla niego nic nie znaczyła. Sprawdził,czy kamień zniknšł, i przywołał czekajšcego wród drzew wierzchowca. Przywišzawszyelfkę do siodła, wskoczył na grzbiet konia i ruszył naprzód.Zgasił płomienie na swej drodze, ale reszcie pozwolił płonšć.OdkrycieEragon uklškł na zdeptanej, zbršzowiałej trawie i fachowym okiem zmierzył lady. Mówiłymu, Se jelenie były na łšce zaledwie pół godziny wczeniej; wkrótce zlegnš na noc. Jego cel,niewielka, wyranie kutykajšca na lewš przedniš nogę łania wcišS wędrowała ze stadem.Dziwne, Se dotarła tak daleko i nie padła ofiarš niedwiedzia bšd wilka.Niebo było czyste i ciemne. Wiał lekki wietrzyk. Znad otaczajšcych go gór przypłynšłsrebrzysty obłok. Promienie cięSkiego księSyca w pełni, usadowionego między dwomaszczytami, zabarwiły krawędzie chmury na pomarańczowo. Z górskich lodowców i nieSnychczap na wierzchołkach spływały po zboczach połyskliwe strumienie. Z dna doliny leniwiepodnosiła się mgła, doć gęsta, by niemal przysłonić mu stopy.Eragon miał piętnacie lat, od osišgnięcia wieku męskiego dzielił go niecały rok. Spodciemnych brwi na wiat spoglšdały Sywe, bršzowe oczy. Ubranie miał znoszone, u pasawisiał w pochwie nóS myliwski S kocianš rękojeciš. Futerał z kolej skóry chronił cisowyłuk przed rosš. Na plecy zarzucił wzmocnionš drewnianš ramš torbę.Jelenie zawiodły go daleko w głšb Koćca, łańcucha dzikich, niezbadanych gór, biegnšcegowzdłuS krainy Alagaesii. O górach tych kršSyły niezwykłe opowieci i pochodziło stamtšdwielu równie niezwykłych ludzi. Otaczała je złowroga atmosfera, lecz Eragon nie lękał sięKoćca - był jedynym myliwym z okolic Carvahall, który odwaSył się tropić zwierzynęwród poszarpanych górskich skał.Polowanie trwało juS trzeciš noc, powoli kończył mu się prowiant. Jeli nie zdoła zabić łani,będzie musiał wrócić do domu z pustymi rękami. Rodzina potrzebował... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |