Start
Erewhon Samuel Butler, Biblioteka, Butler Samuel
European transnational ecological deprivation index and index and participation in beast cancer screening programmes in france, profilaktyka raka piersi i raka szyjki macicy, bibliografia
Esperanto - La Sankta Biblio, esperanto, libroj
Ewa Zbonikowska - Chomik (www.cuwroclaw.blogspot.com), Biblioteka Konesera
Ewa Nawrocka-Buchalteria i duchowość, BIBLIOTEKA, Pieniądz w literaturze i teatrze
Etapy tworzenia prezentacji, studia (Informacja naukowa i bibliotekoznawstwo)
Everyday Guide to Wine Guidebook, WINNICA, BIBLIOTEKA
Eric Lacanau, Biblioteka, Różne dziwne
Estreicher Bibliografia volXVIII, Antykwariat polski - Public domain, Bibliografia Polska Estreichera
Estreicher Bibliografia volXVII1899a, Antykwariat polski - Public domain, Bibliografia Polska Estreichera
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ets2.xlx.pl

  • Evans Nicholas - Odważni, Biblioteka, Evans Richard Paul

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Evans Nicholas
    ODWAŻNI
    Z angielskiego przełożyła MARIA OLEJNICZAK-SKARSGARD
    Opis z okładki.
    Rok 1959. Ośmioletni Tommy Bedford ma starych mieszczańskich rodziców, ale jego dzieciństwo nie
    należy do szczęśliwych. Wysłany do prywatnej szkoły z internatem, doświadcza brutalnego
    traktowania ze strony sadystycznych nauczycieli i kolegów. Udręczony i opuszczony, ucieka w świat
    fikcji - Dzikiego Zachodu, kowbojów i Indian - który fascynuje go od najmłodszych lat. Gehenna trwa
    do momentu, gdy jego 24-letnia siostra Dianę, wschodząca gwiazda sceny, podpisuje kontrakt z
    wytwórnią Paramount i zabiera chłopca do Hollywood. Wychodzi za mąż za jednego z idoli
    Tommy'ego, aktora Raya Montane, występującego w popularnym serialu westernowym. Świat iluzji
    nie wytrzymuje starcia z rzeczywistością - dzielny kowboj okazuje się miernotą, brutalem i kłamcą.
    Kolejny wybuch jego gniewu kończy się tragicznie...
    Rok 2007. Tom jest dojrzałym człowiekiem, ma za sobą nieudane małżeństwo i kilka lat choroby
    alkoholowej. Żyje z dnia na dzień, dźwigając brzemię rodzinnych sekretów, które nie pozwalają mu
    kochać i być kochanym. W zasadzie nie utrzymuje kontaktów z dorosłym synem Dannym, żołnierzem
    Korpusu Piechoty Morskiej, pełniącym służbę w Iraku. Dopiero wiadomość od byłej żony, że Danny
    został oskarżony o wielokrotne zabójstwo, budzi go z letargu. Podejmując dramatyczną walkę o syna,
    będzie mógł poznać prawdziwe znaczenie słowa „odwaga". Los daje mu ostatnią szansę, by rozliczyć
    się z przeszłością...
    *
    NOWY BESTSELLER AUTORA NIEZAPOMNIANEGO ZAKLINACZA KONI
    WYCISKAJĄCA ŁZY WZRUSZENIA OPOWIEŚĆ O CZŁOWIEKU, DŹWIGAJĄCYM BRZEMIĘ RODZINNYCH
    TAJEMNIC, KTÓRY PODEJMUJE DRAMATYCZNĄ WALKĘ O OCALENIE WŁASNEGO SYNA...
    www.nicholasevans.com
    * * *
    Mojej siostrze Susan Britton.
    Wolni stracili wszystko,
    A dzielni w łóżkach tkwią.
    Biały kapelusz spływa
    Zbytecznych ofiar krwią.
    Wyklęto bohaterów
    I przepędzono z miasta -
    Odważni poznikali,
    Gdy tylko wieczór nastał.
    Shane Van Clois, Mężczyźni w białych kapeluszach.
    * * *
    Semper fortis.
    Chłopiec szedł korytarzem, mając przed oczami szeroki tyłek strażnika i wiszące u paska kajdanki,
    pałkę oraz duży pęk kluczy, które podzwaniały przy każdym kroku. Mężczyzna był ubrany w niebieską
    koszulę przepoconą na plecach i co rusz wycierał dłonią kark. Do tej części więzienia chłopca
    przedtem nie wpuszczano. Bielone ściany były puste, bez okien, a pod sufitem wisiały świetlówki w
    prostokątnej obudowie upstrzonej od wewnątrz zdechłymi owadami. Nieruchome gorące powietrze
    przenikał stęchły zapach kapusty. Z daleka dobiegały jakieś głosy, ktoś krzyczał, ktoś się śmiał, niósł
    się echem szczęk metalowych drzwi. Gdzieś grało radio, puszczano najnowszy przebój Beatlesów A
    Hard Day 's Night.
    Cotygodniowe widzenia odbywały się zwykle w drugiej sali obok poczekalni. Prawie nigdy nie było
    tam innych dzieci. Strażnicy znali już chłopca i gawędzili z nim przyjaźnie, prowadząc go do boksu.
    Siadał na krześle przed szklaną przegrodą i czekał, aż wprowadzą mamę przez stalowe drzwi w tylnej
    ścianie. Za każdym razem szło przy niej dwóch
    uzbrojonych strażników. Nigdy nie zapomniał, jaki był wstrząśnięty, gdy przyprowadzono ją na
    pierwsze widzenie: w pasiastym więziennym stroju, w kajdankach i łańcuchach na nogach, z włosami
    krótko obciętymi jak u chłopaka. Serce pękało mu z bólu.
    Po wejściu do sali przebiegała wzrokiem boksy. Gdy go dostrzegła, na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
    Prowadzono ją na miejsce, sadzano przed nim, zdejmowano jej kajdanki, wtedy ona całowała
    wnętrze dłoni i przyciskała do szyby, a on robił to samo.
    Ale tego dnia miało być inaczej. Pozwolono im na widzenie w osobnym pokoju, tylko we dwoje, bez
    szklanej przegrody. Będą mogli się dotknąć. Po raz pierwszy od blisko roku. I po raz ostatni.
    Miał wrażenie, że strażnik prowadzi go daleko w głąb więzienia. Szli labiryntem betonowych
    korytarzy, mijając kilkanaścioro drzwi zamkniętych na zasuwę i dwa zamki. Wreszcie znaleźli się pod
    drzwiami z litej stali, w których było małe okienko z szybą zbrojoną drutem. Strażnik przycisnął guzik
    na ścianie i w okienku pojawiła się twarz strażniczki. Rozległo się brzęczenie, potem pstryknięcie
    otwieranych drzwi. Kobieta miała pulchną twarz lśniącą od potu. Z uśmiechem spojrzała z wysoka na
    chłopca.
    - Jesteś Tommy, prawda? Kiwnął głową.
    - Chodź ze mną. To niedaleko. Poszła przodem.
    - Twoja mama tyle nam o tobie opowiadała. Ależ jest z ciebie dumna! Masz zaledwie trzynaście lat,
    zgadza się?
    - Tak.
    10
    - Nastolatek, no, no. Też mam trzynastolatka. Kawał urwisa z niego.
    - Tu ludzie czekają na śmierć? Uśmiechnęła się.
    - Nie, Tommy.
    - A gdzie?
    - Lepiej o tym nie myśl.
    Po jednej stronie korytarza ciągnęły się stalowe drzwi, każde z czerwoną i zieloną lampką u góry.
    Strażniczka stanęła przy ostatnich. Zajrzała przez małego judasza, otworzyła kluczem drzwi i
    przepuściła chłopca.
    - Wejdź, Tommy.
    W pomalowanym na biało pokoju był metalowy stół z dwoma metalowymi krzesłami i jedno okno.
    Słońce wlewało się smugą przez kraty, których cień padał na betonową podłogę. Na środku
    krzyżujących się linii stała jego mama, zupełnie nieruchomo. Uśmiechała się i osłaniała oczy przed
    słońcem. Zamiast więziennego pasiaka miała gładką białą koszulę i białe spodnie. Żadnych kajdanek
    ani łańcuchów na nogach. Wyglądała anielsko. Jakby już była w niebie.
    Wyciągnęła ręce i przygarnęła go do piersi. Długo stali, nie mogąc wydobyć głosu. Chłopiec przyrzekł
    sobie wcześniej, że nie będzie płakał. Wreszcie odsunęła go, chcąc mu się przyjrzeć, i z uśmiechem
    zmierzwiła mu włosy.
    - Przydałoby się je podciąć, młodzieńcze.
    - Teraz nosi się długie. Roześmiała się.
    - Usiądź. Nie mamy zbyt dużo czasu.
    Usiedli przy stole i zaczęła zadawać te same co zwykle pytania: co się działo w szkole, jak poszła
    klasówka z matematyki tydzień temu,
    11
    czy poprawiło się jedzenie w stołówce. Starał się odpowiadać obszernie, a nie półsłówkami, sprawiać
    wrażenie, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie powiedział jej prawdy: o bójkach w szatni, o tym,
    jak starsze dzieciaki mu dokuczają, bo jego matka została skazana za morderstwo. Gdy zabrakło jej
    pytań, po prostu siedziała wpatrzona w niego. Wzięła jego dłonie w swoje ręce i przez dłuższy czas
    nie odrywała od nich wzroku. Rozglądał się po pokoju. Nie był aż tak wystraszony, jak to sobie
    wyobrażał. Próbował się zorientować, gdzie są przewody gazowe i zawory.
    - To tu?
    - Co, kochanie?
    - No wiesz, tu jest ta komora? Uśmiechnęła się i pokręciła głową.
    - Nie.
    - Więc gdzie to się robi?
    - Nie wiem. Gdzieś w głębi.
    - Aha.
    - Tyle chciałam ci powiedzieć, Tommy... Przygotowałam całą przemowę...
    Parsknęła krótkim, wymuszonym śmiechem, odchyliła głowę do tyłu i przez chwilę jakby nie mogła
    mówić dalej. Nie wiedział dlaczego, ale go to rozzłościło.
    - ...i wszystko zapomniałam.
    Otarła łzy, pociągnęła nosem i znowu wzięła go za rękę.
    - Zabawne, co?
    - Prawdopodobnie chciałaś mi powiedzieć, jak mam się zachowywać przez resztę życia. Że mam być
    grzeczny, postępować jak należy i zawsze mówić prawdę.
    Cofnął rękę.
    12
    - Tommy, proszę cię...
    - Nie wiem, co ty możesz wiedzieć na ten temat. Przygryzła wargę i opuściła wzrok.
    - Od razu powinnaś była powiedzieć prawdę. Kiwnęła głową, starając się opanować.
    - Możliwe.
    - Na pewno!
    - Wiem. Masz rację. Przykro mi.
    Milczeli przez dłuższy czas. Promienie słońca sięgnęły bocznej ściany. Wśród nich wirowały złociste
    drobiny kurzu.
    - Będziesz miał udane życie. Zaśmiał się cierpko.
    - Zobaczysz, Tommy. Jestem przekonana. Spotkasz ludzi, którzy cię pokochają, zajmą się tobą...
    - Przestań.
    - Dlaczego?
    - Przestań mnie pocieszać!
    - Przepraszam.
    Potem zawsze żałował, że tego dnia nie był dla niej milszy. Miał nadzieję, że wiedziała, dlaczego tak
    się zachowywał. Że był zły nie tyle na nią, ile na siebie. Bo czuł się bezsilny. Bo miał ją stracić i nie
    mógł umrzeć razem z nią. To było niesprawiedliwe.
    Siedzieli tak nie wiedzieć jak długo. Dość długo, skoro słońce przestało wpadać przez okno i zaczęło
    się ściemniać. W końcu drzwi się otworzyły i stanęła w nich strażniczka o pulchnej twarzy
    wykrzywionej smutnym, trochę nerwowym uśmiechem.
    Jego mama złączyła dłonie.
    - No cóż, czas minął - powiedziała pogodnie.
    13
    Oboje wstali. Uściskała go tak mocno, że z trudem oddychał. Czuł, że cała drży. Ujęła jego twarz w
    dłonie i pocałowała w czoło. Ale on wciąż nie mógł spojrzeć jej w oczy. Gdy go puściła, ruszył do
    drzwi.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.