Start
Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom 9.2 - Pył Snów. Pustkowia, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Erikson Steven - Malazańska Księga Poległych Tom1 -10[JoannaC]
Ewa Pałaczyńska - Winek - Oskar i reszta. Świat widziany oczami dziecka.DZIECKO, Ksiazki, Podręczniki
Etyka- etyczne aspekty poradnictwa zawodowego - książka, Etyka
Europe for Dummies 3rd Edition, książki, informatyka, Seria For Dummies
Estrada i Studio 03 2008, Do czytania, Estrada i Studio, 2008
Europejska strategia bezpieczeństwa, Przestępczość zorganizowana
Essentials Of Sheet Metal Work And Pattern Drafting 1918, Książki - Kowalstwo
Ethics-ch-15, Med, Military Medical Ethics Volume 2
Ethics-ch-19, Med, Military Medical Ethics Volume 2
Eseje o Bogu i smierci e 05zm, e
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wawa19wwa91.pev.pl

  • Eric Lacanau i Paolo Luca - Gezeszni papieże, KSIĄŻKI

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Eric Lacanau / Paolo Luca
    GRZESZNI PAPIEŻE
    Dolce vita na dworze watykańskim w średniowieczu i renesansie
    Świętowali otoczone tajemnica orgie.
    Sobory wabiły tysiące prostytutek.
    Najpiękniejsze i najsłynniejsze kurtyzan były ich kochankami i towarzyszkami zabaw.
    Władza sztyletu, trucizny i tortur. Sabaty czarownic - intrygi - nepotyzm - korupcja.
    Jest to pierwsza kronika na temat rozpustnego życia papieży w średniowieczu i renesansie.
    Autorzy prezentują barwny dokument tamtych czasów w oparciu o akta i dokumenty sądowe,
    tajne protokóły oraz prywatne dzienniki.
    Tytuł oryginału: DIE SUNDIGEN PAPSTE
    Dolce vita am Hof des Yatikans in Mittelalter und Renaissance.
    SPIS TREŚCI:
    I
    Madonny miłości.
    Prostytutki, sutenerzy i orgie w Watykanie
    Antonia jak oślepiona zamknęła na moment oczy, ale jasność, która wdzierała się nawet przez
    zaciśnięte powieki, nie była blaskiem słońca. Światło pochodziło od potężnej rotundy z dwiema czworokątnymi
    nasadami, która wraz z wieżami, murami i cyną wydawała się płynąć w powietrzu.
    ,,Popatrz" — zawołała matka Antonii. — ,,Zamek Św. Anioła!"
    Antonia nie mogła jeszcze uwierzyć, że osiągnęły swój ceł. Ale nie było to złudzenie. Tysiące pielgrzymów
    wędrowało koło nich przez Via Recta do Watykanu.
    Oczy dziewczyny nabrały blasku, kiedy zaczęła wodzić wzrokiem po papieskim pałacu. Matka jej,
    prostytutka i stręczyciełka, opowiadała, że w rzeczywistości pałac ten był Babilonem miłości. Świątynią uciech
    miłosnych, budowlą o potężnych rozmiarach, z sielankowymi ogrodami i zabytkowymi pomieszczeniami, w
    których to Ojciec Święty i najwięksi dostojnicy kościelni odbywali tajemne schadzki miłosne.
    ,,To miejsce jest kopalnią złota dla młodych, w sztuce miłości uzdolnionych kobiet" — wyjaśniła jej
    matka. Dziewczyna, która zna się na tym zmysłowym rzemiośle, może bardzo szybko ze stanu pospolitej ulicznicy
    wznieść się do rangi papieskiej madonny miłości i żyć jak księżniczka w aurze przepychu i bogactwa.
    O tym wszystkim marzyła Antonia, która nie urodziła się wcale jako księżniczka. Ujrzała świat w małej
    tos-kańskiej wiosce; wiosce, w której panowała bieda.
    Gdy Antonia dojrzała, matka jej stwierdziła, że z biedy tej brudnej wsi wyrasta prawdziwa księżniczka.
    Antonia miała niezwykle piękne rysy twarzy, jedwabiste jasne włosy i delikatną skórę o barwie miodu. Była
    cudem wyszukanej piękności i w wieku siedemnastu lat stała się już niezwykle atrakcyjną kobietą. Miała pełne,
    twarde, młode piersi, wąską talię i długie piękne nogi. Otaczała ją aura upajającej zmysłowości. Czar ten
    polegał głównie na tym, że za rozkwitłą kobiecością kryła się dziewicza niewinność. Matka jej wiedziała dobrze,
    że przez taką kombinację córce jej nie tylko nikt się nie oprze, lecz walory te stanowią niezwykły kapitał, który
    można zamienić na srebro.
    Widziała to każdego dnia w spojrzeniach mężczyzn. Antonia nie mogła przejść przez ulicę, nie
    otrzymując jednoznacznych propozycji. Wszyscy mężczyźni widzieli w niej coś niezwykłego. Każdy pragnął ją
    zdobyć i był gotów za to zapłacić. Chytry, chłopski rozum mówił matce Antonii, jak wykorzystać ten łut szczęścia,
    jaki niespodziewanie dała jej natura w postaci córki.
    Pewnego dnia powiedziała: ,,Pojedziemy do Rzymu. Tam przyjedzie książę i poprowadzi cię dalej".
    I tak jesienią 1501 roku matka z córką znalazły się w Rzymie. Zatrzymały się w zajeździe przy Torre di Nona,
    który leżał dokładnie naprzeciw Zamku Św. Anioła na drugim brzegu Tybru.
    Młodzi mężczyźni z tej dzielnicy zachwyceni byli czarem i zmysłowością jasnowłosej piękności z
    prowincji. Wkrótce pojawili się pierwsi zalotnicy, wywodzący się spośród rzymskiej złotej młodzieży. Wszyscy ci
    kawalerowie składali hołd Antonii. W swoich wspaniałych kaftanach z aksamitu i atłasu wywierali na niej
    wielkie wrażenie. Matka jednak ostrzegała ją: “Nie wolno ci oddawać się pierwszemu lepszemu. Musisz
    sprzedawać swoje dziewictwo tak drogo i tak często, jak to tylko możliwe".
    Antonia rzuciła jej pelne zdziwienia spojrzenie: “Tak często, jak to możliwe?"
    Na rubasznej twarzy matki pojawił się wyrafinowany uśmiech i wskazała na Watykan: ,,Ja
    sprzedawałam swoją cnotę więcej razy niż różne szelmowskie klechy swoje pierwsze msze". Zniżyła głos do
    szeptu: ,,Jest to trik znany w każdym burdelu, należy tylko umieć sporządzić odpowiedni odwar z ałunu i
    terpentyny".
    ,,A mężczyźni dają się na to nabrać?" — zachichotała Antonia.
    Matka kiwnęła potwierdzająco głową: ,,Ale musisz nauczyć się najważniejszej zasady wszystkich kurew".
    ,,A jaka ona jest?"
    ,,Musisz zawrócić mężczyźnie w głowie i wiedzieć, jak go najlepiej utrzymać przy sobie. Dopiero, gdy doskonałe
    opanujesz tę sztukę, będziesz mogła wyciągać mu pieniądze z kieszeni".
    Antonia była pojętną uczennicą. W kilka tygodni nauczyła się całego kunsztu prostytutek, a wieści o jej
    niezwykłym talencie i urodzie rozeszły się na cały Rzym. Codziennie godzinami przesiadywała na balkonie, aby
    jeszcze bardziej wybielić swe jasne włosy. Bo też blond włosy były bardzo modne i istniały niezliczone recepty na
    ich upiększanie. Antonia używała przyrządu, jakby kapelusza bez denka, na którym rozpościerała swoje bujne
    sploty. I tak uzyskały one z czasem barwę pola pszenicy w lecie.
    W późne popołudnie przed Wszystkimi Świętymi dziewczyna siedziała jak zwykłe na balkonie i cieszyła
    się z ostatnich ciepłych promieni słońca. Wielu pielgrzymów przeciągało nad brzegiem Tybru, a Zamek Św.
    Anioła błyszczał w jesiennym słońcu jak przepyszny relikwiarz.
    Nagle jakiś zalotnik zeskoczył z konia przed balkonem. W wieczornym świetle twarz jego błyszczała jak
    miedziana maska. W ciemnych, głęboko osadzonych oczach błyszczał ogień, jednocześnie pociągający i
     niepokojący. Antonia spostrzegła od razu, że musi to być szlachcic. Dosiadał wspaniałego konia. Na głowie nosił
    czarny beret z piórami. Przyodziany był w strój z białego adamaszku, a na to narzucony miał wedle francuskiej
    mody płaszcz z czarnego aksamitu. Zalotnik rzucił ogniste spojrzenie, zeskoczył z konia i wszedł do domu.
    Antonia zeszła z balkonu do sąsiadującego z nim pokoju, gdzie jej matka stawiała na stole kabale z kart. Znała
    się ona nie tylko na tej sztuce, potrafiła również przygotowywać napoje miłosne i inne czarodziejskie mikstury.
    Gdy weszła córka, obrzuciła ją spojrzeniem: “Czy coś się stało?"
    ,,Właśnie przyjechał jakiś zalotnik".
    “Mam nadzieję, że to żaden z tych młodzieńców, co to nie mają dukata w kieszeni".
    Antonia uśmiechnęła się.
    ,,Myśłę, że ten jest jakiś szczególny".
    Matka położyła karty na stole — ,,A zatem pozwól mi prowadzić rozmowy".
    Wstała i wyszła z pokoju.
    Po chwili Antonia podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Rozległy się charakterystyczne kroki człowieka w
    butach do konnej jazdy. Potem usłyszała go wchodzącego po schodach na górę, a następnie swoją matkę
    rozmawiającą szeptem z nieznajomym kawalerem. Nie mogła zrozumieć ani słowa.
    Po dłuższej chwili kroki się oddaliły. Antonia cofnęła się. W tej samej chwili drzwi się otworzyły i matka weszła
    do pokoju. Oczy jej sprawiały wrażenie, jakby nagle ujrzała skarbiec ze złotem.
    “Kim był ten szlachcic?'' — zapytała zniecierpliwiona Antonia.
    Matka mrugnęła do niej okiem: “Ten kawaler może być dla nas kopalnią złota".
    “No, więc zdradź mi jego nazwisko" — powiedziała znużona Antonia.
    Matka oblizała wargi — “Chodzi o syna Ojca Świętego".
    Antonia słyszała już wiele o papieskim legacie. Uchodził on w Rzymie za najpotężniejszego i najbardziej
    niebezpiecznego z łudzi. Otaczali go najemnicy i kondotierzy, a jego kasztelani rezydowali prawie we wszystkich
    zamkach. Znany był ze swojej przebiegłości i okrucieństwa, ale też z zamiłowania do luksusu i niepohamowanej
    żądzy. Kochał kobiety i wałki byków. Mówiło się, że jednym cięciem potrafi odrąbać zwierzęciu łeb.
    Patrzyła na matkę wielkimi oczami: “Czego on chciał?"
    Przysadzista kobieta uśmiechała się z zadowoleniem.
    “Dziś wieczorem odbędzie się w jego rezydencji w Watykanie przyjęcie, na którym będą szacowne prostytutki i
    kurtyzany. I ty, mój złoty skarbeczku, zostałaś także zaproszona".
    “Co?"
    Przez chwilę Antonia była zmieszana — “Mamo, czy to żart?"
    “Nie, moje złotko. Dostałaś najwspanialszą propozycję, jaką otrzymać może dziewczyna w twoim wieku".
    Położyła rękę na ramieniu Antonii: ,,Teraz nadeszła chwila, gdy twoja piękność przyniesie zapłatę. Jeśli
    zostaniesz kurtyzaną w Watykanie, będziemy zabezpieczone na wszystkie czasy i będziemy mogły prowadzić
    spokojne życie".
    Antonia stała zdumiona.
    ,,Chodź" — powiedziała matka. — ,,Musisz przygotować się do swojego najważniejszego występu. Masz na to
    ledwie godzinę. Potem przyjdą po ciebie."
    Obie kobiety zajęły się przygotowaniami.
    Antonia wyjęła z szafy suknię głęboko wyciętą, bez rękawów, i chciała ją zakładać.
    “Nie możesz wystąpić w tym stroju przed Ojcem Świętym" — powiedziała matka.
    Antonia rzuciła jej pełne zdziwienia spojrzenie: ,,Ależ w niej można dopiero w pełni docenić moje piersi i moją
    białą skórę".
    Ani się obejrzała, jak matka podniosła rękę i siarczyście uderzyła ją w policzek.
    ,,Ty małe, głupie ścierwo, już czas, żebyś zastanowiła się nad swoją rolą".
    Antonia stała niewiarygodnie zmieszana.
    Matka wyciągnęła wysoko zapinaną czarną suknię z długimi rękawami: ,,Zakładaj ją!"
    ,,Ale ona mi się nie podoba".
    Matka uderzyła ją znowu w policzek — ,,Przed Ojcem Świętym musisz wystąpić tak wstydliwie, jak zakonnica".
    Antonia popatrzyła na nią z niedowierzaniem: “Jak zakonnica?"
    “Tak, jak zakonnica; żadnych szminek i dekoltów. Musisz odróżniać się od innych kurew w Watykanie. To działa
    znacznie lepiej. Rozumiesz?"
    Antonia przytaknęła i bez słowa założyła suknię. Gdy była już gotowa, matka obejrzała ją dokładnie. Bujne
    włosy jak złoty welon spadały na czarny aksamit jej sukni.
    Matka wydawała się być ukontentowana — “Teraz wyglądasz jak dobrze wychowana dama. Zachowuj się
    nienagannie, kiedy już będziesz w Watykanie. Przede wszystkim nie pij za dużo wina. Nie uśmiechaj się do
    innych mężczyzn — zachowaj uśmiech tylko dla tego, który cię zaprosił. Ojcu Świętemu poślij też kilka miłych
    spojrzeń, gdy będziesz w jego pobliżu. Rozmawiaj z Jaśnie Wielmożnym, ale niezbyt wiele. Bądź mu dobrą
    towarzyszką i daj do zrozumienia, że masz dla niego coś jeszcze poza tym".
    Matka pogładziła jej złote włosy — “Czy mnie zrozumiałaś?"
    Antonia przytaknęła.
    Matka uśmiechnęła się z zadowoleniem — “Jeśli posłuchasz moich rad, twój czar uwiedzie Ojca Świętego, a ty
    będziesz dobrze sytuowaną damą".
    Wkrótce potem zabrała Antonię czarna lektyka. Noc była jasna, a na niebie pojawiło się tylko trochę chmur.
    Srebrzyste światło księżyca padało na Zamek Św. Anioła i wprawiało Antonię w nieznany jej dotąd stan
    podniecenia.
    Była to noc Wszystkich Świętych i nagłe pomyślała, że według starych wierzeń nadaje się ona najlepiej na sabat
    czarownic.
    W tym momencie przypomniały jej się wszystkie te okropne historie, opowiadane wówczas w Rzymie.
    Mówiło się, że stary papież jest adeptem czarnej magii i zna się na tajemnych rytuałach czarnoksięskich. Poza
    tym opowiadano, że kiedy nie jest zmęczony, wyprawia w swojej świątyni okryte tajemnicą nocne orgie z
    kurtyzanami, ogierami i kłączami. Nie czynił tego bynajmniej sam, ale w towarzystwie swojej córki i syna,
    którym był oddany nie tyłkojako osoba duchowna, ale również jako kochający ojciec.
    W tych skandalizujących opowieściach mówiło się też o kazirodztwie w rodzinie papieskiej: uważano, że córka
    utrzymuje stosunki nie tylko ze swym ojcem, ale i bratem.
    Antonia dostała gęsiej skórki. Uchyliła odrobinę zasłony w lektyce i ujrzała, jak mijają wejście do Watykanu.
    Teraz nie było już odwrotu.
    Pochodnie rzucały migotliwe, wężowate żółte blaski na wysokie mury pałacu. Papież zbudował swoją siedzibę
    jak fortecę, bronioną przez armatę, pochodzącą z dobytku jakiegoś eks-króla, a kupioną za pięćdziesiąt tysięcy
    dukatów.
    Antonia słyszała również, że we wnętrzu zamku znajduje się pięć podziemnych więzień, w których dogorywali
    przeciwnicy papieża.
    Te ponure myśli napędziły jej strachu, zmusiła się jednak, aby skierować je w inną stronę. Myślała o przepychu i
    bogactwie, jakie panowało w Watykanie, a z którego ona miała również czerpać korzyści. Papieskie metresy
    cieszyły się wielkim poważaniem i żyły w luksusie. Antonia słyszała nawet, że niektóre z nich miały być ogłoszone
    świętymi.
    I ona pragnęła zostać taką kurtyzaną. Nie miała ochoty więcej być biedna i nikomu nieznana.
    W tym momencie lektykę postawiono przed apartamentem syna papieża. Pojawił się służący z pochodnią i
    poprowadził gościa do prywatnych pokojów.
    Już z oddali dało się usłyszeć podniesione głosy i muzykę. __iet zdawał się być w pełnym toku.
    Kiedy weszła do sali, została na moment prawie oślepiona. Migotliwe światło kandelabrów rzucało złote blaski
    na bajkową scenerię. Wystawny stół uginał się pod stosami wyszukanych potraw i słodyczy. Dostojne
    towarzystwo raczyło się nimi obficie. Licznie zgromadzone kurtyzany i ich kawalerowie byli wspaniale,
    ekstrawagancko ubrani. Pili wino z niewielkich pucharów i śmiali się swawolnie, podczas gdy mezzano,
    przygrywając na lutni, śpiewał pieśni.
    Antonia czuła się urzeczona. Po raz pierwszy zobaczyła na własne oczy rezydencję papieża, będącą
    domem uciech opanowanym przez kurtyzany i spragnionych miłości księży.
    W pewnej chwili wzrok jej padł na frontową stronę stołu i ujrzała tam mężczyznę z czarną maską na twarzy,
    złowieszczo błyszczącą w błasku świec.
    W pierwszej chwili Antonii wydawało się, że ujrzała samego Boga. Ale potem przypomniała sobie te
    wszystkie niezwykłe opowieści, które słyszała o papieżu. Nie był on Bogiem, choć jego potęga i bogactwo
    zdawały się nieopisanie wielkie. Był jednak tylko człowiekiem, który za maską ukrywał swą zniekształconą przez
    syfilis twarz.
    Nagle spostrzegła, że zdejmuje on maskę, a jego wzrok zatrzymał się na niej. Mimo swych blizn był pię-
    knym, ciemnowłosym mężczyzną. Kiedy na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmiech, odpowiedziała mu tym
    samym...
    ***
    W wielu źródłach znajdują się doniesienia o ówczesnych orgiach z pięćdziesięcioma
    kurtyzanami, co dla większości kronikarzy stanowi fakt nie budzący wątpliwości.
    Najbardziej prominentnym gościem był papież Aleksander VI (1492-1503).
    Johannes Burchard, który siedemnaście lat wcześniej pełnił urząd mistrza ceremonii
    na dworze papieskim, zachował dla potomnych opis takiej dzikiej hulanki. Zapis w jego
    dzienniku z niedzieli 31 października 1501 roku brzmi:
    “Wieczorem urządził książę Valentino (Cesare Borgia) w swoich komnatach w Watykanie
    biesiadę z pięćdziesięcioma czcigodnymi dziewkami, nazywanymi kurtyzanami. Po jedzeniu
    najpierw ubrane, a potem nagie tańczyły ze służbą i innymi gośćmi. Wtedy to ustawiono na
    podłodze świeczniki z palącymi się świecami, koliście rozrzucano na niej kasztany, które
    nagie dziewki zbierały pełzając. Papież, Cesare i jego goście przeznaczali jako nagrody dla
    tych, którzy mieli z tymi dziewkami najwięcej stosunków, jedwabną bieliznę, obuwie i birety.
    Przedstawienie było publiczne, a nagrody rozdzielano zwycięzcom na podstawie werdyktu
    współuczestników".
    Tyle zapis papieskiego mistrza ceremonii. Został on potwierdzony przez florenckiego
    posła w Rzymie, Francesco Pepi. W nocie z 4 listopada donosił:
    “W dniu Wszystkich Świętych i w Zaduszki papież nie pokazał się ani w katedrze Św. Piotra,
    ani w swej prywatnej kaplicy z powodu ropnia. Mimo, że choroba uniemożliwiła mu
    wypełnianie pasterskich obowiązków, nie przeszkodziła ona jednak w niedzielnej zabawie do
    późnych godzin nocnych wraz z księciem i sprowadzonymi przez niego pięćdziesięcioma
    kurtyzanami. Śmiejąc się i tańcząc, pozostały one tam przez całą noc".
    Kim były owe kurtyzany, które oddawały się do dyspozycji papieża podczas
    wydawanych przez niego przyjęć? Kobiety, które dzieliły sofy z kardynałami i zostały
    zaprzysiężone na krzyż, że dochowają całkowitej tajemnicy? Jak żyły w grzesznym Rzymie,
    w jakich warunkach; jak dostawały się do najwyższych kręgów kościelnych? I kim wreszcie
    byli mężczyźni i sutenerzy, w których gestii pozostawały te dziewczyny, a także rajfurki,
    które umożliwiały im, zręcznie i chytrze, rentowne miłostki z rzymską kurią?
    Naturalnie, milczą o tym tajne archiwa Watykanu. Źródła i dokumenty Registrii
    zostały oczyszczone z relacji o dolce vita sług Kościoła. Książki kasowe papieskich
    wydatków nie posiadają rubryki na honoraria dla wesołych panienek.
    Posiadamy jednak bardzo dokładny obraz profesji kurtyzan z zachowanych do naszej
    dyspozycji opisów papieskich mistrzów ceremonii i wielu innych ówczesnych źródeł.
    Sprawozdawcy różnych domów książęcych donosili swym panom o tajemnych miłostkach w
    Watykanie. Sutenerzy rysowali, a kurtyzany, często wykształcone, opisywały swe przeżycia.
    Pisały listy, sporządzały testamenty i rozdzielały majątek między swoje dzieci.
    Ponadto literatura włoska tego okresu kreowała barwny obraz renesansowych
    kurtyzan, a jej autorzy stanowią istotne świadectwo słodkiego życia w XVI wiecznym
    Rzymie. Aretino, na przykład, w swoich Ragionamenti — słynnych rozmowach kurtyzan —
    opisuje środowisko wyborowych rzymskich kurew*.
    * Tytuł przekładu polskiego (pióra Edwarda Boye): Żywoty kurtyzan (PIW Warszawa 1958) [przyp. red.].
    O karierach prostytutek opowiada sutener Zoppino w Dialogo di Zoppino fatto frate e
    Lodovico puttaniere (Rozmowa między Zoppino, późniejszym mnichem, a alfonsem
    Lodovico). Okres świetności kurtyzan rzymskich przypada na połowę XV wieku. Wabione
    bogactwem i blaskiem miasta oraz Watykanu, napływały do Rzymu kobiety ze wszystkich
    regionów i państw.
    Imiona kurtyzan często mówią o ich pochodzeniu. Hiszpanka nazywała się Beatrice
    Spagnola, a inna, La Grechetta — Greczynka — już swoim imieniem udowadniała powab
    greckiej egzotyki.
    Inne wybierały pseudonimy z czasów antyku, jak słynna Imperia czy Hortensja,
    ponieważ to właśnie renesans odkrył na nowo i nauczył cenić starożytną Grecję. Podobnie jak
    w czasach starożytnych, kiedy hetery były wysoko cenionymi i wykształconymi amazonkami
    miłości, tak też i kurtyzany w żadnym przypadku nie chciały być porównywane ze zwykłymi
    ulicznicami.
    Już słowo “kurtyzana" określa te wymagania towarzyszki dworzan — cortigiane. Stąd
    właśnie pochodzi włoskie określenie kurtyzan. W ówczesnych łacińskich dokumentach
    kościelnych takie kobiety nazywano meretrix honesta, a więc: ceniona i czcigodna kochanka.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.opx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Oto smutna prawda: cierpienie uszlachetnia. Design by SZABLONY.maniak.pl.